Andrzej Mazurek – więzień i anarchista (wywiad)
Wywiad z anarchistycznym więźniem Andrzejem Mazurkiem.
Dojeżdżamy do Chmielowa. Z prowizorycznego przystanku autobusowego do aresztu prowadzi długa asfaltowa droga przykryta śniegiem. Po obu jej stronach biegną szeregi nijakich domków. Biało, zimno, pusto. Wiatr wciska się pod ubranie. Po przejściu przez tory kolejowe docieramy do Oddziału Otwartego. 2-metrowy mur, drut kolczasty, blacha, kamery. Na ścianie koło wejścia regulamin. Klawisz uchyla drzwi i bierze od Ciebie dowód, żeby sprawdzić czy masz zgodę na wejście. Trochę to trwa i trzeba w tym czasie czekać pod tymi drzwiami. Mężczyźnie, którzy przyjechał razem z nami odmawiają widzenia z bratem, ponieważ klawisz wyczuł alkohol. Nas przyjmują nieco „milej” wpuszczając od razu razem z dokumentami. Nie co dzień pojawiają się tu dziennikarze.
Wewnątrz znajduje się rodzaj podwórza otoczonego z trzech stron budynkami, z naszej zaś strony odgrodzonego kolejną barierą, tym razem z siatki. Spacerują tam więźniowie, stoi także betonowy, zaśnieżony stół od pingponga, a w głębi duża biała fontanna. Trochę wymarźniętych klombów wzdłuż ścieżek wyłożonych chodnikową płytą. Nim zostaniemy tam wpuszczeni musimy wejść do budki strażnika, pozostawić swoje rzeczy z wyłączeniem tych, przewidzianych w protokole. Może więc wziąć ze sobą tylko dyktafon, papier i coś do pisania. Reszta rzeczy ląduje w szafkach, podobnych do tych w supermarketach. Dostajemy do nich kluczyk i po przejściu przez elektroniczny wykrywacz metali wchodzimy na oddział. Korytarz tętni życiem, więźniowie kręcą się, siedzą w kucki, rozmawiają, śmieją.
Strażnik prowadzi nas do pokoju wychowawców. Za chwilę przyprowadzają do niego Andrzeja – szczupły, wysoki, z włosami spiętymi do tyłu, w czarnej bluzie. Witamy się, mówimy kim dokładnie jesteśmy. Andrzej już wcześniej wiedział o tym, że chcemy go odwiedzić, ponieważ musiał wyrazić zgodę na rozmowę z dziennikarzami. Nie wiedział jednak kim dokładnie jesteśmy. Teraz przychodzi wreszcie czas by poznać się osobiście, choć nie do końca w swobodnej atmosferze, gdyż rozmowa odbywa się w obecności dwóch wychowawców, którzy choć się nie narzucają, to jednak starają się jej przysłuchiwać i na nas zerkać. Zaczynamy wywiad. (Ekipa GwO)
Jak trafiłeś do Grecji?
Miałem konflikt z prawem i w 2007 dowiedziałem się, że grozi mi odsiadka, postanowiłem więc wyjechać do Grecji, do znajomego. Tam pracowałem przy regipsach, podłogach, na czarno. Ale miałem stałą pracę, nie bałem się.
I jak pierwsze wrażenie?
Rzeczywistość w Grecji jest zupełnie inna niż w Polsce. Mentalnośc Greków jest inna, nie dają sobie napluć. To co im się należy, to będą walczyć o to. Nie boją się. Jak się z pracy jechało czy do pracy to widziało się strajki, dosyć często. I to nie tylko przez młodzież, ale także przez ludzi, którzy się o coś tam starali…
I tam zacząłeś bywać wśród anarchistów?
Na początku nie za wiele rozumiałem, bo nie znałem greckiego, dogadywałem się trochę po angielsku, ale Grek jest taki, że jak z Tobą usiądzie to będzie siedział, aż się dogadacie. Są bardzo tolerancyjni, otwarci.
Chodziło się na tę Exarchię na imprezy na Politechnice, w szkołach. Oni często robią imprezy w w szkołach, bo tam od 74 r policja nie może wchodzić na ich teren. Były i pogadanki polityczne, a później impreza. Sprzedawali np. piwo na więźniów czy na jakieś inne cele…
No, po imprezie tam chłopaki się „bawili”, po swojemu.
Dla nich takie zamieszki to jest codzienność.
To czy to jest taka chuligańska rozrywka dla młodzieży czy ma to polityczny charakter?
Tzn tam nie chodzą zwykli ludzie. To są głównie anarchiści oraz ludzie obracający się w ich kręgach. Organizują wszystko, są razem, jedna taka klika. Jak są zamieszki to one się zazwyczaj odwołują do czegoś. Załóżmy była impreza zrobiona żeby zbierać pieniądze dla więźniów, powiedzmy na przykład jak Rami Syrianosa trzymali w tych izolatkach, były robione imprezy dla niego. No i po takich imprezach zazwyczaj takie rzeczy się działy w ramach solidarności.
Czym jest Exarchia?
Geograficznie to jest w centrum Aten, taka mała dzielnica. Ja tam tylko bywałem, mieszkałem zaś po drugiej stronie miasta. Są tam 2 skłoty, dużo się dzieje. Anarchiści organizują tu szereg spotkań i akcji. Ludzie bdają o to miejsce. To jest dla nich dom. Pilnują, żeby był porządek, jak ktoś próbuje handlować narkotykami to go przeganiają. To dom dla ludzi z klimatów. Tak można nazwać to miejsce, domem. Jak tą Delte policja zamknęła to oni poźniej znowu otworzyli. Oni tam o to dbają, czyściutko jest, normalnie.
Jakie to środowisko? Czy są to sami anarchiści czy może i hipisi i trockiści?
Różni ludzie. Oni tam trzymają się razem. Nie ma raczej podziałów takich jak tutaj. Panuje otwarty klimat. Trudno to określić. Nie używa się tam np. słowa „alternatywa”.
Co Cię tam do nich przyciągnęło?
Od dzieciaka się pankowało i już tak zostało. Człowiek to pogłębia powoli. Jeszcze w Polsce chodziło się na manifestacje. Jeździłem czasem np. do Rzeszowa na protesty anarchistyczne. Na początku jak bywałem w Exarchii to nie rozmawiałem z ludźmi o polityce, o anarchii, dopiero jak mnie wywieziono do Larissy tam spotkałem Spirosa, Syrianosa, Karagiannidisa.
A co lubisz/lubiłeś słuchać z punkowych kapel?
Lubiłem Włochatego. Teraz to nawet nie wiem czy oni jeszcze istnieją. Nic nie wiem co się w Polsce pozmieniało.
Ok. Sprawę twojego aresztowania i grudniowych zamieszek po zabójstwie Alexisa opisałeś nam w swoim liście (patrz TU) i jest ona dość dobrze znana. Jakie masz wspomnienia z samym zamieszek? Czy to był efekt dobrej organizacji?
To było spontaniczne. Pierwszego dnia po zastrzeleniu Alexisa na ulicach było 600 osób, kolejnego 6 tysięcy, a jeszcze następnego 60 tysięcy i potem coraz więcej. Ale była też organizacja. Pamiętam jak 7 grudnia walczyliśmy z policją pod jedną ze szkół.
Policja nas otoczyła, więc schowaliśmy się w szkole i spędziliśmy tam noc. Rano ku mojemu zdziwieniu powitały nas dziewczyny, które miały stolik z napojami, kanapkami i częstowały nas wszystkich.
Przejdźmy więc do tego co było potem, gdy zostałeś aresztowany.
Zostałem pobity. Tak mnie pobili, że dwa tygodnie siedziałem na stołku. Nie mogłem leżeć ani chodzić. Odmawiali mi kontaktu z lekarzem. Gdy szło się i prosiło o lekarza, oni widzieli, że „to ten Polak” i mówili „przyjdź jutro”. Zamiast tego dawali tylko jakąś tabletkę przeciwbólową. Gliniarze uwzięli się na mnie. Mówili: „co, przyjechałeś tutaj specjalnie, żeby robić zadymy?” – i bili.
Z siedem razy mnie pobili na różnych etapach zatrzymania. Najpierw na placu, potem w samochodzie, potem na komisariacie. Z radiowozu musieli mnie wyprowadzić, bo nie byłem w stanie chodzić. U oskarżyciela byłem tak pobity, że nie mogłem nic podpisać.
Kazał zawieźć mnie do szpitala, ale bez skutku. Nie zrobili tego. Noc wyglądała tak, że byłem trzymany na korytarzu, przykuty kajdanki, na jakiejś ławce. Jak jakiś gliniarz przechodził to mnie kopał.
Jaka była dalsza procedura?
Odwiedziła mnie przedstawicielka polskiej ambasady, która ma złą opinię wśród tamtejszych Polaków. Pokazywałem jej, że mnie pobili, na co ona w dokumentach zapisała, że nic mi się nie stało, że nie jestem pobity. Dostałem tłumacza i adwokata, którzy robili wiele rzeczy za mnie, bo nie znałem języka. Obaj mówili „nie przejmuj się za takie rzeczy długo nie trzymają”. Jednak wcale mi nie pomogli. Ostatecznie dostałem wyrok 8 lat.
Zatrzymajmy się w momencie gdy trafiasz do więzienia. Jakie są twoje pierwsze wrażenia?
Towarzyszyły mi tysiące myśli. Byłem zdezorientowany. Pierwsze co ujrzałem gdy przywieźli mnie nocą do więzienia, to był beton. Rano obudził mnie hałas. Gdy otworzyłem oczy cela była pusta, a drzwi otwarte. Nie wiedziałem co się dzieje. Myślałem, że coś się stało. Gdy wyszedłem na korytarz okazało się, że więźniowie w greckim zakładzie mogą w ciągu dnia swobodnie chodzić po całym oddziale, a cele pozostają otwarte.
Od 2008 do sierpnia 2010 nikt o mnie nie wiedział. Byłem w takim dole. Wrzucono mnie na oddział w Koridallos, gdzie byli sami Turcy, Albańczycy, Rosjanie, nie było tam Polaków. Pierwsze tygodnie były trudne. Nie znałem języka, nie mogłem się dogadać, musiałem uczyć się na bieżąco. W mojej celi znajdował się Turek, który jako pierwszy dał mi taką lekcję. Pokazał mi łyżeczkę do herbaty wymawiając wyraźnie jej turecką nazwę. Turcy nie znali greckiego więc oni do mnie po turecku, a ja po polsku i tam sobie rozmawialiśmy. Było wesoło.
Trochę się nauczyłem tureckiego. Tak się nauczyłem tych wszystkich języków.
Jakich jeszcze?
No w sumie turecki, bułgarski, rumuński, grecki, no i trochę angielski. Teraz już pomału zapominam, bo nie używam. Nie był aż tak stracony ten czas. Coś się wyciągnęło z tego.
A jak Ci się ułożyły kontakty ze współwięźniami?
Na początku było ogólnie ciężko, ale byli tam także Rosjanie, którzy jako pierwsi zaprosili mnie do siebie, chcieli mnie poznać i widząc, że jestem „sąsiadem” z Polski zaproponowali, żebym przystąpił do ich grupy. Musiałbym zacząć grypsować, ale nawet wtedy nie miałbym równych praw takich jak oni, ponieważ jako nie-rosjanin byłbym tylko tzw. „bratucha”. Odmówiłem.
Oddziały więzienne są podzielone wg narodowości. W Koridallos w oddziale Delta trzymają np. Albańczyków i Turków, w Alfa, Greków, tam też są chłopaki z KKO. Tam na innym oddziale sami Arabowie i tym podobni. W ogóle więzienia pełne są cudzoziemców, imigrantów, nie-greków. Minęło parę miesięcy nim spotkałem jakiegoś Polaka.
Próbowałeś wtedy nawiązać jakiś kontakt ze światem zewnętrznym?
O Grekach to nawet nie myślałem wtedy, ale napisałem do do Polski do ACK-Białystok i ten list gdzieś zaginął. Długo czekałem na odpowiedź, w końcu nadeszła z Anglii.
Potem przeniesiono Cię do innego więzienia.
Władze starają się odizolować buntowników, tak żeby nie mieli z nikim kontaktu. Dlatego, pierwsze dwa lata jak mnie wrzucili do Koridallos to na oddział, gdzie nie było w ogóle Polaków. Jednak w sierpniu 2010 trafiłem do Larissy. Tam spacerując po korytarzu, natrafiłem na drzwi celi na których dostrzegłem anarchistyczną naklejkę. Zapukałem i wszedłem do środka. Tak poznałem Spirosa Stratoulisa.
Kim on jest?
Spiros to anarchista, ale zaangażował się dopiero w więzieniu. Miał ciężkie życie, pochodził z trudnej rodziny, wychowywał się na stadionach. Odsiaduje teraz 21 rok kary za przypadkowe zabicie człowieka. Za niedługo będzie wychodzić. Angażuje się razem ze swoją dziewczyną Konstantiną, która jest prawniczką i pomagała nam we wszystkich protestach i kontaktach. Oboje aktywnie nagłaśniają różne sprawy. Gdy dowiedzieli się, że siedzę za zamieszki grudniowe nie mogli uwierzyć, że ktoś w ogóle przebywa jeszcze za to w więzieniu. Byli pewni, że wszystkich już wypuszczono. Zaczęli mi pomagać prawnie i nagłaśniać tę sprawę poza murami. A wy jak się o mnie dowiedzieliście?
No właśnie trafiliśmy na na list twoich współwięźniów w którym opisali twoją sytuację.
Aha. W celi razem ze Spirosem mieszka też Rumun Dan Carabulea. Nie jest anarchistą, ale także się angażuje w walki więźniów. Siedzi od dawna i ma już na koncie udział w wielu strajkach (Carabulea podpisał m.in. list solidarnościowy w proteście przeciwko deportacji Andrzeja – przyp. red.). Jedną z takich walk w której brał udział były starania podejmowane od lat 90-ych, by na oddziale znalazły się telefony z których więźniowie mogliby swobodnie korzystać. Po długim czasie udało im się to wywalczyć. Teraz mają po 4 budki na każdym piętrze. Więźniowie mają do nich pełen dostęp. Władze w to raczej nie ingerują choć wiadomo, że starają się podsłuchiwać.
Początkowo w Larissie umieszczono mnie w 10-osobowej celi z Rumunami. Było tam czysto i mieliśmy własną łazienkę oraz prysznic w celi. W porównaniu z Koridallos to była znaczna poprawa, gdyż Koridallos to areszt, gdzie zazwyczaj przetrzymują się tymczasowo i panuje tam syf.
Gdy jednak w celi Spirosa zwolniło się miejsce przeniosłem się do nich.
A otrzymujecie też jakąś realną pomoc od środowiska, np jakieś paczki czy to jest raczej wsparcie symboliczne, że wiedzą o Tobie i demonstrują w twojej sprawie?
Nie, nie ma paczek, ale to, że demonstrują to wystarczy. Wiesz, że nie jesteś sam. To jest bardzo dobre uczucie. Po dwóch latach, które przesiedziałem praktycznie sam w takim dołku, no to później to było bardzo dobre dla mnie uczucie. O wiele lepiej się człowiek czuje.
Czyli nikt Cię nie odwiedzał?
Odwiedzała mnie moja przyjaciółka, która dowiedziała się gdzie jestem. Przynosiła mi różne potrzebne rzeczy i przychodziła. To było bardzo ważne i dużo mi dawało.
Ok, a kiedy jesteś jeszcze w Koridallos za kratkami, uczysz się greckiego, wśród więźniów nie z klimatów, czy tam już widać, że to jest niepokorne społeczeństwo?
Tak, widać, chociaż w Koridallos nie miałem akurat okazji być świadkiem strajków. Bardziej w Larissie. Jak wybuchał jakiś strajk więzienny to wszyscy właściwie biorą w nim udział. Tam nie ma, że turek czy arab, czy rusek. Ludzie raczej są ze sobą solidarni. Był przypadek Gruzina, który miał być wydany w ręce KGB. W jego obronie odbył się strajk, który trwał tydzień. Rosja dalej naciskała, ale władze na jakiś czas odroczyły tę sprawę.
Na czym polega taki strajk?
Więźniowie po prostu nie jedzą wtedy posiłków więziennych. Odżywiają się w tym czasie swoimi własnymi rzeczami, albo tym co kupią w sklepiku więziennym. Jak ktoś nie ma to się z nim dzielą.
Kogo jeszcze poznałeś spośród uwięzionych anarchistów?
Giannissa Karagiannidisa. On i pare innych osób, które nie są z KKO (Konspiracyjnych Komórek Ognia), ale są wrobieni w tę sprawę. Ich jest dziewięciu. Władze nie nadały nazwy na te ich grupę, ale znaleziono tam przy nich dosyć sporo takich różnych zabawek…
Także Stella Antoniou, która jest teraz na wolności.
Ona po wyjściu dostała zakaz wstępu na teren uniwersytetów. Pamiętam, że była duża kampania na rzecz jej uwolnienie z powodu złego stanu zdrowia. Jakie ona miały problemy zdrowotne?
Dolegało jej coś poważnego. Chyba coś z okiem, miała jakieś guza na oku chyba. I ona to od lat miała. Tam w więzieniu to nic nie robili, żeby jej pomóc.
(Cała historię Stelli Antoniou w której udział brał także Karagiannidis oraz w obronie której głos zabierali członkowie KKO możesz prześledzić tu: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, – 9 przyp. red.)
Ta opieka medyczna w więzieniach jest ogólnie fatalna, nie tylko wobec anarchistów, prawda?
Tak. Tak samo ten Koufodinas z Ruchu 17 Listopada (marksisowska guerilla – przyp. red.) To jest ten człowiek któremu bomba wybuchła w rękach. Mimo problemów z nogą, to jego też, choć go trzymają to ani do szpitala nie chcą go zawieźć ani wypuścić. Siedzi ze sprawy na sprawę i się męczy.(Patrz też TU)
A jak wyglądała historia Rami Syrianosa? Miał dość nieprzyjemne przejścia ze służbami więziennymi.
Te jego izolatki to wynikały przede wszystkim z tego, że nie chciał do kontroli osobistej podchodzić, żeby się nie rozbierać (Patrz TU, TU i TU). Robią ci to jak jedziesz na sprawę, jak cię przewożą z więzienia do więzienia. W ogóle to jest chore, to jest śmieszne. Robią niby te kontrole, żebyś narkotyków nie wnosił, a wszystkie narkotyki i telefony to tylko przez strażników wchodzą. Tam jeden z drugim konkuruje kto ma co sprzedać. Dlatego taki bunt ze strony anarchistów.
No i w sumie żaden z nas się nie rozebrał do takiej kontroli, a Rami był taki pechowy, że trafiał na takie więzienia, że to zaraz go do izolatki, do izolatki, do izolatki. Tam była historia, że raz na siłę chcieli zedrzeć z niego ubranie. On był w kilku więzieniach i miał tam przeboje, w Nigricie i w Diavata. (Patrz też: Konspiracyjne Komórki Ognia solidarne z Rami Syrianosem)
Pamiętam, że nawet prowadził strajk głodowy gdy go zamknęli w izolatca. Długo był tam zamknięty?
Wszystkiego razem to on miał tam więcej jak miesiąc.
Jak wyglądała ta wewnętrzna solidarność? Próbowaliście go jakoś wspierać?
Tak, pisaliśmy. Tylko listownie mogliśmy to zrobić. Spiros utrzymywał kontakt z jego siostrą. Ogólnie jak przyjechał do nas na kryminał to nie wiedzieliśmy nawet jak on wygląda. Spiros akurat wtedy rozmawiał z jego siostrą przez telefon. I jak wszedł to się jej Spiros pytał: taki niski, owłosiony? z półtorej metra, długie włosy, broda, tylko oczy było widać (śmiech) Bardzo w porządku człowiek, złego słowa bym o nim nie powiedział.
Czasem bywa tak, że niektórzy na wolności protestują, buntują się, a potem jeśli znajdą w więzieniu jakoś wycofują się z tego. Czy spotkałeś się z takimi sytuacjami?
Nie. Nie zetknąłem się z czymś takim. Raczej jest tak, że jak ktoś to zaczął to już do końca.
Więzienia kontaktują się ze sobą. Jak ktoś ma pieniądze to może sobie kupić od strażnika telefon, czy tam jakiegoś laptopa nawet. Oni Ci z przyjemnością przyniosą. Wszyscy więc rozmawiają ze sobą w więzieniach. Jak dowiedzieliśmy się, że ktoś wchodzi do więzienia to od razu telefon i ustalaliśmy, gdzie mogli go wrzucić. I tak się znajdywało właśnie ludzi.
Istnieje tam też możliwość nabycia czegoś ostrzejszego?
Tzn broni? Tak, zdarzało się. Tak jak np. chłopaki z KKO, którzy raz mieli tą historię, dość śmieszną (patrz TU). No to normalnie. Tam powiedzieli, że to było przerzucone przez płot, ale Ja uważam, że było inaczej.
A jakieś szykany wobec was ze strony personelu?
Oni jak musieli z Tobą rozmawiać to starali się nie wchodzić w drogę. Udawali miłych, bo wiedzieli, że potrafiliśmy narobić szumu, za byle co. Od razu się tam brało adwokatów, jakichś ludzi od praw człowieka. Dlatego starali się uważać na nas, no ale za plecami to odcinali nam listy, wszystko robili na przekór. Bardzo często zdarzało się, że ginęły listy wychodzące albo wchodzące. Ale widzenia odbywały się normalnie.
Czy czułeś, że ta solidarność z zewnątrz powinna być większa?
Jak byłem już w Larissie? Nie, no to wystarczająco, bo Ci ludzie naprawdę dużo robią. Tak jak Wy. To się odczuwa strasznie. Wiesz, że nie jesteś sam.
Jakaś edukacja ideowa się odbywała? Koledzy mieli książki?
Tak, tak (śmiech) Nawet dostałem kilka w prezencie. Tak się m.in. nauczyłem czytać, że jak jest np grecka telewizja to nie tłumaczą filmów na grecki tylko pod spodem lecą greckie napisy. Słuchasz po angielsku a czytasz po grecku no i tak się nauczyłem czytać.
Czego nie wiedziałem no to pytałem się chłopaków co i jak. Pierwszą grecką książkę jaką przeczytałem to była historia francuskiej Action Directe (patrz TU). I tak powoli, powoli…
A czy zetknąłeś się wśród anarchistów z potępieniem działań takich jak napady na banki czy inne nielegalne formy walki? Bo w Polsce jest widoczne krytykowanie takich metod.
Nie spotkałem się z czymś takim.
Jak reaguje na was więzienna społeczność? Czy nie mówią: a to ci zadymiarze, przez nich mamy ciągle jakieś problemy, lepiej trzymać się od nich z daleka”?
Nie. Więźniowie są raczej za nami. Siedzą tam, bo siedzą. Dyrektor więzienia nas jako więźniów w ogóle olewał. Załóżmy raz była zimna woda, ciepła woda raz na jakiś czas, niesystematycznie. Zapisywałeś się do lekarza, za dwa miesiące cię do niego prowadzili. No i zaczęliśmy się buntować. Konstantina przyprowadziła ludzi z zewnątrz. No to w sumie byli wdzięczni ci więźniowie, że ktoś się tym zajął, bo sami nie potrafili.
Trafiali się wśród więźniów neofaszyści?
Zdarzało się. Raz mieliśmy takiego typa, miał na wolności starcia z Ramim i jego grupą. Tak się trafiło, że przyszedł do nas do więzienia, do nas na oddział. Długo nie posiedział.
Brałeś udział w głodówce solidarnościowej z Walką Rewolucyjną.
Tak, to były trzy dni w ramach solidarności (patrz TU). Oni się teraz ukrywają. Napisaliśmy wtedy pismo wyjaśniające, że nie będziemy przyjmować posiłków oraz dlaczego i zanieśliśmy je do dyrekcji. I z naszej strony to było tyle. Pisalismy też protest w solidarności z Babisem Tsilianidisem (patrz TU)
Zawsze jak czytam o anarchistycznych więźniach to dowiaduję się głównie o ich biografii kryminalnej, ale ciekawi mnie też kim oni byli wcześniej, czym się zajmowali, czy gdzieś pracowali, studiowali?
No Rami na przykład to on jest rabuś. Nigdy nie pracował. ma 24 lata i siedzi w klimacie od lat.
A Karaggianidis?
On bardzo głęboko siedzi w tych sprawach. Do szkoły poszedł tylko po to, żeby zachować pozory.
Czyli to są tacy „zawodowi” buntownicy?
Tak. Jak się posłucha ich opowiadań…
Mieliście jakieś konflikty z mafią? Na przykład to, że anarchiści sprzeciwiają się obecności narkotyków w więzieniach nie było problemem?
Nie, konfliktów nigdy nie mieliśmy. Nie walczyliśmy z więźniami. Co do narkotyków to duży udział w tym ma służba więzienna. Był nawet taki przypadek, że nauczycielka przemyciła do więzienia pół kilograma heroiny, niby, że to białko na ćwiczenia. Spiros miał kolegów którzy w więzieniu umarli od narkotyków. Ludzie tam przychodzą normalni, a wychodzą ćpuni.
A są jakieś nieformalne zasady przeżycia w więzieniu o których mógłbyś nam opowiedzieć? Co jest dopuszczalne , a czego nie należy robić, żeby nie popaść w kłopoty?
Nie wiem. Ja starałem się być po prostu sobą.
Byłeś w zrewoltowanym kraju, gdzie buntowano się i po jednej stronie więziennego muru i po drugiej. Co teraz zrobisz gdy wyjdziesz pewnego dnia w Polsce na zewnątrz i znajdziesz się w kraju, gdzie co najwyżej raz na jakiś czas górnicy palą oponę, ale nie ma odpowiednika KKO, ani Walki Rewolucyjnej, ani innych podobnych radykałów? Jest tylko co najwyżej jakiś naukowiec, którzy lubi bawić się trotylem i w sumie nawet nie wiadomo czy faktycznie lubi to robić, czy też służby go w to nie wkręciły.. Polacy posłuszni jak nigdy, przestępczość spadła nawet ostatnio 😉
Myślę, że ludzie tutaj jeszcze ta komuną żyją. Są ciągle zastraszeni. Tak ja to widzę.
Wyjdziesz i wrócisz do Grecji czy zostaniesz tutaj?
Myślę, że wrócę do Grecji. Chciałbym popodróżować. Tutaj nie widzę przyszłości, ani dla młodzieży ani dla nikogo. Jak się pojedzie za granicę to się zobaczy inne życie. Tutaj trzeba walczyć, żeby żyć. Nie jest takie proste żyć w Polsce. Tam żyjesz w miarę normalnie. Popracujesz sobie tydzień, masz żeby zapłacić za mieszkanie. Popracujesz drugi tydzień masz na jedzenie. No i kolejne dwa tygodnie to już sobie odkładasz, a tutaj miesiąc popracujesz i nie wiesz czy buty sobie kupić czy zapłacić prąd. Niestety, polskie realia.
Czyli motywują Cię bardziej sprawy ekonomiczne niż to, że tutaj nic się nie dzieje i nie ma ruchu insurekcyjnego?
Nie, nie tylko. Po prostu tam się inaczej żyje. Człowiek czuje się bardziej swobodny, nie to co tutaj, idziesz po trawniku, zaraz mandat, albo za jazdę po pijaku idziesz do więzienia.
Czyli mimo tego, że oglądamy zdjęcia zomowców greckich pałujących kogoś na śmierć prawie, to tam jest mniejsza opresja niż tutaj?
Pewnie. Tam, załóżmy jak chcesz prowadzić spokojne życie no to możesz prowadzić spokojne życie.
Czyli jak chcesz być buntownikiem to są tego konsekwencje, ale pozostali mają więcej wolności niż tu?
Tak.
Ok. Wróćmy do tematu twojej sprawy. Jak ona się rozwija?
To może wam opowiem jak to było od sprawy apelacyjnej. Tam mi obniżono ten wyrok do 8 lat (początkowy wyrok był 7 lat i 55 miesięcy – przyp. red.). I sam prokurator powiedział, że nie może mnie uniewinnić całkowicie, ale oddaje tą sprawę do Sądu Najwyższego. Powiedział, że mnie wypuszczą i będę czekał na tą sprawę na wolności.
Przewieziono mnie z powrotem na Larisse, podpisałem ta pierwszą wokandę. Już miałem odsiedziano swoje, 2/5 z wyroku miałem przecież odsiedzieć. Czekałem 2 miesiące na odpowiedź, co powinno być niby załatwione w bodajże 14 dni. W końcu przyszła negatywna. Adwokatka kazała mi się odwołać od tego. Sama napisała to odwołanie, bo normalnie wg prawa to powinni byli mnie wypuścić, ale nie zgodzili się. To odwołanie tak samo odrzucono. 21 listopada zawołano mnie i mówi mi kobieta z sekretariatu, że jest pan wolny od dzisiaj, jednak zostaje pan tymczasowo zatrzymany. Powiedział, że jestem gościem w greckim więzieniu. No i po koniec listopada przewieziono mnie do Aten, żeby mi wyrobić paszport. Nie wyraziłem na to zgody. Nic nie podpisałem i powiedziałem im, że nie będę wyrabiał żadnego paszportu, że czekam na tą sprawę z Sądu Najwyższego. Zadzwoniłem do konsula, to samo mu powiedziałem, ale to tam wiadomo, to konsul, on się w ogóle nie przejmuje więźniami. 3 grudnia mnie zawołali, żebym jechał do ambasady. Nie wyraziłem zgody, ale musiałem pojechać. Tam też była historia z tym ambasadorem, który przekonywał żeby wyrobić, że to „wstyd dla Polski”, że „jak pan się zachowuje, to tak nie może być”… No i takie głupie rozmowy, jakby ze słupem rozmawiał człowiek.” Ja i tak Panu wyrobię ten paszport”. Ja mówię, że „jak pan wyrobi jak pan nie ma żadnego podpisu?”
Po paru dniach, 7 grudnia mnie wołają, że już do transportu wszystko gotowe, paszport wyrobiony, wszystko gotowe. Jak to zrobili? Ja nie wiem. No, ale normalny paszport mieli policjanci w ręku. Nie wiem, czy to jest do końca prawne czy mogą w taki sposób postąpić? Ja miałem argumenty do tego, żeby tam zostać. Czekałem a tą sprawę z Sądu Najwyższego.
Wyjaśnili Ci dlaczego chcą Cię deportować?
No, że chcą mnie władze polskie.
Czyli to w związku z tymi sprawami jeszcze polskimi tutaj?
Tak,tak.
Więc jesteś tutaj jako czekający na osądzenie czy odbywający dalej tę grecką karę?
Grecką karę już odsiedziałem. Tutaj odsiaduje rok i 4 miesiące za jakieś tam włamanie. No i 18 stycznia mam posiedzenie za jakieś kolejne drobne przestępstwo. To pewnie za tą jazdę bez prawa jazdy.
To ile masz już tego więzienia na karku?
Teraz 4 z kawałkiem. Ale jeszcze mi powinni odliczyć sankcję jak byłem kilka miesięcy w areszcie w 2005.
A greckie zarzuty jak dokładnie wyglądały? To było usiłowanie zabójstwa policjanta?
To było „stworzenie wybuchu zagrażającego życiu lub śmiercią funkcjonariuszowi”, „stwarzanie ładunków wybuchowych”, posiadanie ładunków wybuchowych”,”niszczenie mienia”, „kradzież”, nie wiem co tam jeszcze…
Ta kradzież to chodziło o twoją komórkę?
Tak, to był mój telefon. Nic nawet nie sprawdzali. Wszystko co miałem przy sobie wrzucili do wora, powiedzieli że go ukradłem. Na sprawie apelacyjnej były te same zarzuty. Ci gliniarze, którzy zeznawali to tak popieprzyli to wszystko, jeden mówi, że miałem czarny kask, drugi, że srebrny, jeden mówi, że mnie widziano na tej ulicy, drugi, że na tamtej. Tak wszystko pomieszali, że zrobili z tego śmieszną historię. Sąd to zauważył i pytał „jak to?”.
To te sprawy greckie masz uregulowane?
No właśnie to było dziwne. Tam jakbym wyszedł to miałbym warunkowe zwolnienie, bo to było 2/5 wyroku. A oni nawet nie dali mi żadnego papieru jak wychodziłem, nic do podpisania, tylko od razu do samochodu.
Aha? I zawieźli Cię na lotnisko.
Tak. Tych policjantów polskich co wysłali po mnie to ja nie wiem co oni robią w tej Polsce. Wysłali matołów – ani greckiego, ani angielskiego. Oni mówią do mnie, żebym Ja tłumaczył (śmiech). Śmiałem się z tymi greckimi policjantami, że popatrz jakich ludzi Polska wysyła. I on mówi mi, że oni się zajmują dowożeniem ludzi do deportu. To jakie oni przeszkolenie musieli przejść?
Pomogłeś im tłumaczyć?
Nie. Niech się męczą. Mnie za to nie będą płacić. Polecieliśmy z Aten do Kopenhagi. Przesiedzieliśmy tam parę godzin, a stamtąd od Warszawy. Także sobie pozwiedzałem.
(…)
Dobry wywiad! Ogarnięty człowiek!
Zatem: trzym się ziom!
Pozwolę sobie sprostować akapit „Czym jest Exarchia?”
Andrzej mówi:
„… to jest w centrum Aten, taka mała dzielnica… Są tam 2 skłoty, dużo się dzieje. Anarchiści organizują tu szereg spotkań i akcji. Ludzie dbają o to miejsce. To jest dla nich dom. Pilnują, żeby był porządek, jak ktoś próbuje handlować narkotykami to go przeganiają. To dom dla ludzi z klimatów”
Andrzej pamięta Exarchię sprzed rebelii, wtedy to była enklawa w centrum miasta otoczona policyjnymi rogatkami. Ale już nie ma Exarchii, przez częste łapanki na ulicach i w knajpach większść zaangażowanych w różne działania osób wyniosła się stamtąd. klimatyczne miejsca zaczęły się zamykać, część mieszkańców się wyniosła a ludzie z zewnatrz nie mieli już tam po co przyjeżdżać. Policja dała tam wolną rękę dla handlarzy narkotyków (a nie miał już kto ich stamtąd pogonić) momentalnie heroina zalała Exarchię i miejsce stało się totalnym sajgonem nie do życia. Exarchię udało się zniszczyć, obecnie eksperyment jest przeniesiony na całe Ateny, mnóstwo ćpunów wszedzie, codziennie przybywają nowi uazależnieni, robi się ekstremalnie niebezpiecznie a policja zaciera ręce
To ja tez pozwolę sobie coś sprostować, dużo w tym racji o czym napisał bro jednakże Exarchia nadal tętni życiem mimo ostatnich akcji ze strony Policji. Skąd posiadasz informacje ze ludzie z klimatów przenieśli się w inne miejsca??? Nigdzie indziej w Atenach nie znajdziesz takiego miejsca, wystarczy się tam udać w piątkowy lub sobotni wieczór żeby zrozumieć magnetyzm tej dzielnicy. Nadal dzieje się tam dużo, a Policja jeśli zagląda to tylko naprawdę w imponującej sile.
@Darek – napisałem nie ludzie z klimatów, a ludzie zaangażowani w różne działania się stamtąd wynieśli, poprostu na Eksarchii jest zbyt duże ryzyko przypadkowej wpadki 😉
(a ludzi z klimatów już tylu nie przyjeżdża, wystarczy porownać co się tam działo wieczorami, a jak jest teraz)
Dzięki za info! Jakiś czas temu publikowaliśmy newsa na temat starć między mieszkańcami i anarchistami a handlarzami narkotyków w Exarchii:
http://grecjawogniu.info/?p=11428
W nowym numerze „Innego Świata” jest w dziale ACK adres korespondencyjny do Andrzeja, na ZK Chmielów. Czy to jest aktualny adres? Można oprócz listu dorzucać jakieś ziny/broszury/książki, coś do czytania, czy to nie przejdzie? Dzięki, yo!
Witaj. Tak, adres jest aktualny. Możesz wysłać Andrzejowi różne rzeczy, książki i ziny oczywiście też. Pozdrawiamy!
A jak wygląda sprawa z ewentualnym dostarczeniem paczki z żywnością, papierosami czy czym tam jeszcze lub pieniędzmi?
Z kasą nie wiem jak to wygląda. Paczki trzeba dzielić: w oddzielnej wysyłać żywność, a w oddzielnej np. ubrania, książki i inne gadżety. Jakiś list,kserówki, ilość gazet czy pism mieszczącą się w kopercie możesz puścić jako zwykły list. W przypadku paczek jest na pewno jakiś limit wagowy, więc ich nie przeładowuj;) Najlepiej zacznij od skrobnięcia do Andrzeja i zapytaj go o szczegóły. pozdrawiam i przypominam adres:
Oddział Zewnętrzny w Chmielowie
Andrzej Mazurek syn Kazimierza
39-442 Chmielów
Woj. podkarpackie
mam bardzo ważne pytanie ale osobiste ponieważ ten wywiad ukazał się 6 lat temu nie wiem czy jeszcze jest aktualny