Polska armia zamawia mundury w szwalniach Bangladeszu
Jak ujawnił jeden z polskich tygodników, polskie wojsko zamawia mundury w Bangladeszu, który słynie z katastrofalnych warunków pracy i wyzysku pracowników. Na przełomie 2013 i 2014 roku zamówienie na uszycie 66 tys. koszulobluz mundurowych, zdobyło konsorcjum polskiej firmy Trawena i zarejestrowanej w Dakce spółki Bengal Sourcing. A Wszystko to pomimo, niedawnej „wpadki” kancelarii prezydenta, gdy na jaw wyszło, że koszulki promujące obchody „25 lat wolności” zostały zamówione właśnie w Bangladeszu. Trudno o bardziej dosadną ilustrację tego, że w kapitalizmie wolność jest własną parodią, a za szumnymi hasłami o demokracji i prawach człowieka stoją brutalne, prawa rynku i reżim ekonomicznych interesów.
To właśnie w Bangladeszu w kwietniu 2013 miała miejsca słynna katastrofa budowlana na przedmieściach Daki, gdzie w wyniku obciążenia dodatkowymi piętrami, dobudowanymi aby zatrudnić więcej taniej siły roboczej, zawalił się budynek szwalni, grzebiąc pod swoimi gruzami ok 1000 zatrudnionych w nim osób. Jak ujawnił później czeski fotograf Zbynek Hrbata, w miejscu tego morderstwa walały się również metki polskiej firmy Cropp, która podobnie jak House, Reserved, Mohito i Sinset należą do największej polskiej firmy LPP, handlującej ubraniami. Bandladesz słynie również z wyzysku pracy dzieci, zatrudnianych w tamtejszych branżach, również odzieżowych.
Jak wynika z przecieków opublikowanych przez Wikileaks oraz doniesień Amnesty International, władze Bangladeszu wyszkoliły także w ostatnich latach paramilitarne bojówki, które w charakterze szwadronów śmierci, prześladują tamtejszą opozycję. Członkowie tzw. Batalionu Szybkiego Reagowania, Rapid Action Battalion (RAB), są odpowiedzialni w ostatnich latach za setki pozasądowych morderstw, a także stosowanie tortur. Brytyjskie władze szkoliły ich w zakresie technik przesłuchania. RAB zajmował się także w porwaniami i wymuszaniami.