List Mario Antonio Lopeza Hernandeza, towarzysza rannego w Meksyku
Witajcie drodzy towarzysze, jak wiecie znalazłem się w szpitalu z powodu obrażeń nogi i prawej ręki. W tej chwili czuje się „ok”, jeżeli można tak powiedzieć biorąc pod uwagę moją sytuację. Obawiam się o swoje zdrowie, a także niepokoi mnie kilka spraw, które przedstawię poniżej.
Piszę właśnie teraz, ponieważ jestem do tego fizycznie zdolny. Wraz z rozwojem sprawy, czy zapadnięciem wyroku, mogę zostać poddany większej kontroli, a więc komunikacja będzie utrudniona.
O stanie mojego zdrowia
Mam trzy dość poważne oparzenia, jedno na prawej nodze, drugie między ramionami, a ostatnie na prawej goleni. Prawdopodobnie nie będę mógł wrócić do uprawiania Muay Thai. W szpitalu pielęgniarki i lekarze traktowali mnie bardzo dobrze, nadając mi nawet pseudonim „bombiux” oraz mam nadzieję ratując nogę.
Sytuacja prawna
Problemem jest zamieszanie w sprawę kolejnej osoby, wynikające z błędu jaki popełniliśmy zabierając ze sobą plecak, który pozostał na miejscu zdarzenia z dowodem tożsamości wewnątrz. 28 czerwca powiedziano mi, że Felicity została zatrzymana, a raczej przywołując ich słowa: „teraz mamy i twoją dziewczynę”. Sugerowali, że zeznawała przeciwko mojej osobie. Chcieli (i nadal chcą) żebym przyznał się do ataku na bank w Tlapan, kiedy odmówiłem zagrozili zrzuceniem winy na moją towarzyszkę. Na koniec zażądali bym podał imiona i nazwiska innych towarzyszy, czego oczywiście nie zrobiłem.
Moje stanowisko
Przyjąłem odpowiedzialność za wszystkie zarzucane mi czyny, wykluczając czyjąkolwiek pomoc. Oświadczenie to złożyłem pod presją oraz w stanie fizycznego i psychicznego osłabienia, będącego skutkiem silnych środków przeciwbólowych jakie mi podano po operacji na nodze. Pomimo tego, podtrzymuje tą deklarację, nie chcąc angażować w sprawę innych towarzyszy.
Jako anarchista, przyjmuje konsekwencje i obowiązki wypływające z mojego indywidualnego czynu. Dlatego oświadczam, że to ja ponoszę odpowiedzialność za atak, a moja towarzyszka była ze mną tylko przez chwilę w momencie eksplozji przenoszonego urządzenia. Największy błąd popełniliśmy zabierając ze sobą jej dowód tożsamości.
Odnosząc się do solidarności okazanej przez towarzyszy
Wczoraj byłem bliski płaczu (a dziś pisząc ten list), gdy prawnik powiedział mi, że wszyscy towarzysze byli na zewnątrz. Dostałem gęsiej skórki wiedząc o dzielących nas różnicach, odmiennych ścieżkach i metodach jakie obieramy. Zdałem sobie sprawę, że relacje buduje się poprzez wzajemne poznanie. Można podejmować odmienne decyzje, ale nasze drogi spotykają się w dążeniu do absolutnej wolności.
O tym jak sam siebie identyfikuje
Od momentu eksplozji określam się mianem anarchisty, przyjmując „konsekwencje”, do których może doprowadzić ten sposób życia i prowadzenia walki. Policja próbowała mieszać mi w głowie, ale oczywiście nie dałem się wrobić. Trzy lata mniej za bycie kapusiem, nie są tego warte – nie zmienił bym zdania nawet jeśli byłoby to 30 lat mniej.
Odnosząc się do motywów, które skłoniły mnie do przeprowadzenia tej akcji, są one czymś więcej niż daremnymi i sprzecznymi oświadczeniami wygłaszanymi przed ciągle nękającymi mnie prokuratorami. W skrócie, jako anarchista nie uważam tej sytuacji lub momentu politycznego za punkt wyjścia dla naszej walki, „budująca destrukcja” nie jest codziennym budulcem naszych osobowości i celów. Uznaje ją [przemoc] za konieczną, aby nakreślić wyraźną linię oddzielającą nas od partii politycznych. Tym bardziej w czasach, gdy nasze wolnościowe postulaty i ideały zagarniane są przez populistyczne dyskursy.
IFE (komisja wyborcza) oraz PRD (Partia Rewolucji Demokratycznej) to tylko kolejne instytucje, której jak banki, czy posterunki policji zabezpieczają wymogi systemowej machiny.
To oświadczenie kierowane jest do moich towarzyszy, nie jest natomiast odpowiedzią na idiotyczne i pełne manipulacji zarzuty policji, która bez żadnej formy prawnego doradztwa zepchnęła mnie na przegraną pozycję w toczącej się sprawie. To wy jesteście najważniejsi.
Identyfikuje się jako anarchistyczny przeciwnik państwa i kapitału. Każdy obiera środki i metody wedle własnych preferencji, ale walka toczy się codziennie, wewnątrz i poza więziennymi murami.
Przesyłam silny, bojowy uścisk dla solidaryzujących się ze mną towarzyszy, a także wyrazy podziękowania dla Anarchistycznego Czarnego Krzyża za wsparcie udzielone mojej matce – ona rozumie sytuację.
Pozdrowienia dla Luciano Pitronello!
Solidarność ze wszystkimi więźniami politycznymi i jeńcami społecznej wojny!
Solidarność z towarzyszami uwięzionymi we Włoszech!
Ogień więzieniom!
Społeczna wojna na wszystkich frontach!
Niech żyje anarchia!
Mario, El Tripa
Lipiec, 2012
actforfree.nostate.net