Film: Idź i patrz (Idi i smotri)

Reżyseria:
Elem Klimov

Obsada:
Aleksei Kravchenko, Olga Mironova, Liubomiras Lauciavicius

ZSRR, 1985, 142 min

Film z polskimi napisami obejrzysz TUTAJ i TUTAJ

„Idź i patrz” Elema Klimowa przez wielu nazywane jest jednym z najbardziej przerażających filmów opowiadających o wojnie – nie tylko o II wojnie światowej, ale o wojnie w ogóle. Po prawie ćwierć wieku od swojej premiery, po „Szeregowcu Ryanie”, „Życie jest piękne”, „Cienkiej czerwonej linii”, „Pianiście”, „Listach z Iwo Jimy” i wielu innych filmach wojennych, które powstały w tym czasie, obraz Klimowa ciągle wywiera ogromne wrażenie.

Klimow w swoim filmie osiągnął coś wydawałoby się niemożliwego – zniwelował bezpieczny dystans, który siedzący w wygodnym fotelu widz odczuwa w stosunku do ekranowych wydarzeń. Udało mu się doświadczyć go bezwzględną świadomością wojennych okropieństw, zarówno związanych z krwawym terrorem, jak i psychologicznym wyniszczeniem.

„Idź i patrz” można podzielić na dwie wyraźnie zarysowane części. W pierwszej młody białoruski chłopak imieniem Flora pozostawia swoją rodzinę i z poczuciem patriotycznego obowiązku staje się jednym z leśnych partyzantów walczących z nazistowskimi najeźdźcami. Tam doświadcza brutalnej wojennej rzeczywistości i zmienia się nie do poznania. To perspektywa jednostki, która dziczeje i wewnątrz obumiera; porażające studium psychicznego wycieńczenia, od którego nie ma ucieczki ni powrotu. Flora, wedle tytułu filmu, idzie i patrzy, i nie może uwierzyć w to, co podpowiada mu wzrok, słuch i węch. To naturalistyczne zdegradowanie człowieczeństwa służy za szok poznawczy. Później jest już tylko gorzej.

Bowiem w drugiej części Flora doświadcza masakry, jakiej hitlerowscy żołnierze dokują na kilkuset białoruskich wsiach. Wstrząsające, obezwładniające bestialstwo, którego jedni ludzie dopuścili się na innych ludziach. Można polemizować, iż Rosjanie nie byli lepsi, sami mordowali przecież bez litości i jakiegokolwiek szacunku dla ludzkiego życia, ale nie o to też Klimowowi chodzi w „Idź i patrz”. Sednem jest uświadomienie bezsensownego niszczenia, zadawania cierpienia, degradacji ludzkiego losu do rzędu cyferek, który stanie się później statystycznym świadectwem, wstrząsającym, lecz niemożliwym do ogarnięcia przez umysł, który nigdy nie zaznał tak wszechogarniającego terroru.

W ostatnich sekundach swojego życia pewien niemiecki oficer z nienawiścią na ustach wyjaśnia partyzantom, że przede wszystkim chodzi o dzieci – żeby nie mogły rosnąć i przekazywać genów komunizmu następnym pokoleniom. Rosjanie to dla nich podrzędny naród, który musi poddać się egzekucji. Jak się bronić przed czymś tak nieludzkim? Klimow wrzuca widza w sam środek tego bestialstwa, nie boi się naturalizmu, „pójścia na całość” i osiągnięcia atmosfery czystej, obezwładniającej bezsilności i rozpaczy. Nie posuwa się jednak do szantażowania emocji obrazową przemocą. Nie, to by było zbyt łatwe, bo widz mógłby wyjść z kina i spokojnie taką wizję odreagować. Klimow pozostawia go sam na sam z psychologiczną warstwą wojennego terroru, w ten sposób nie pozwalając zapomnieć.

W tej całej masakrze jedynym sposobem na pozostanie przy życiu jest ułożenie sobie własnej wersji wydarzeń w swoim umyśle. Florze tylko to pozostało, natomiast Klimow nie nakręcił już później żadnego filmu. Powiedział wszystko to, co chciał. Może się wydawać, iż przesadzam w swoim opisie filmu i epatowaniu niepotrzebnymi epitetami. Zapraszam w takim razie do obejrzenia „Idź i patrz”.

opis za: stopklatka.pl

Dyskusja