„Siedem dni, dwadzieścia jeden łodzi, tysiąc żyć” – uchodźcy na Lesbos
Felieton autorstwa naszego kolegi, który spędził czas na greckiej wyspie Lesbos angażując się w akcje ratowania uchodźców tonących u wybrzeży Grecji.
Kiedy masz przed sobą osiemnastolatkę, która właśnie zakończyła czterogodzinną śmiertelnie niebezpieczną podróż na łodzi, możesz powiedzieć jej dwie rzeczy.
Możesz jej powiedzieć: trzymaj ten koc i nie pozwól go sobie odebrać. Następny dostaniesz prawdopodobnie dopiero w Austrii. Wsiadaj do autobusu w mokrych ciuchach, za pół godziny dotrzesz do obozu przejściowego Moria, gdzie będziesz stać w kolejce przez trzy godziny, w sześciu stopniach. Dostaniesz swój numer rejestracyjny, a potem poczekasz kolejne trzy godziny, zanim cię wywołają. Jeśli ci się poszczęści, wolontariusz da ci banana albo suche skarpety.
Możesz powiedzieć prawdę na temat swojego wieku i być oddelegowana do Afghan Hill, gdzie, zanim przygotują twoje papiery, za pięćdziesiąt euro kupisz od Cygana śpiwór, namiot i fałszywą kartę sim. Spędzisz kilka nocy w towarzystwie samotnych mężczyzn, którzy będą molestować cię seksualnie, bo nie ma tam żadnej ochrony.
Możesz kupić bilet za sześćdziesiąt euro do Aten (zakładając, że masz jakieś pieniądze), a potem udać się do Idomeni przy granicy macedońskiej, gdzie trzy tysiące osób śpi na ziemi, bo nie ma tam, kurwa, nic, nawet czystej wody, a Unia Europejska i ONZ mają cię kompletnie w dupie. Jesteś tylko numerem, rozumiesz? A potem poczekasz tam na granicy, chuj wie, jak długo, bo przepuszczają przez nią tylko Syryjczyków, a ty jesteś Afganką. W ciągu całego procesu zostaniesz nielegalną imigrantką, bo twoje papiery będą ważne tylko przez dziesięć dni, a każdy, kto będzie chciał ci pomóc, może zostać oskarżony o nielegalny przewóz ludzi.
Możesz też skłamać na temat swojego wieku, powiedzieć, że masz piętnaście lat, zostać zamknięta w obozie dla „niepełnoletnich bez opieki”, który ogrodzony jest trzema warstwami drutu kolczastego i wygląda jak obóz koncentracyjny, z którego zostaniesz przewieziona do Aten i wystawiona do adopcji. Na liście będziesz numerem 18773. Przygotuj się też, że zabiorą próbki twojego DNA i odciski palców. Kilka razy będą celować w ciebie pistoletem.
Możesz też powiedzieć: „Nie martw się, kochana. Wszystko będzie dobrze.”
Z tym, że nie będzie dobrze.
Będzie bardzo daleko od „dobrze”.
Moja przygoda na Lesbos dobiegła końca.
7 dni, 21 łodzi, 1000 osób.
1000 żyć, 1000 historii, 1000 tragedii, 1000 nadziei. Miliony łez.
Co stanie się dalej, zależy od ciebie. Najwyższy czas sprzeciwić się rasizmowi, opresji, okrucieństwu. Idź na marsz, podnieś głos, zaprzyjaźnij się z sąsiadem z dalekich stron, wyciągnij rękę jako pierwszy, nie czekaj na nikogo.
SOLIDARNOŚĆ TO BROŃ.
Broń, która jest w stanie zniszczyć uprzedzenia, zastraszanie zbrojne, może zatrzeć to, co nas łączy i wzmocnić to, co nas dzieli. Ta broń jest w twoich rękach. Powstań i walcz.
Cziken