List Otwarty Christosa Tsakalosa (KKO)

List Otwarty Christosa Tsakalosa (KKO) komentujący sądowe metody prześladowań


(05.2011)

27 kwietnia, Christos Tsakalos został przetransportowany do więzienia Koridallos, po tym jak wezwano go przed oblicze rady sądowniczej. Odmówił on swojej obecności na tym „spotkaniu”. W związku ze sprawą przeciw K.K.O. postawiono mu uaktualniony zarzut pełnienia kierowniczej roli w ramach władzy wykonawczej grupy.

W związku z tym w dniu dzisiejszym – środa, 27 kwietnia – oficjalnie komunikuję władzom sądowniczym, by nie „niepokoiły mnie ponownie”, ponawianymi wezwaniami do stawienia się na przesłuchaniu, ponieważ spotkają się z moją całkowitą odmową i szczerą pogardą.

Nie widzę nawet milimetra przestrzeni dla dialogu między mną a moimi sędziami.

Jak już wielokrotnie deklarowałem, stając przed nimi, nie uznaję ich procesu, a także odmawiam jego politycznej i moralnej legalizacji, poprzez swoje stawiennictwo. Moje sumienie pozostaje czyste, nie okazuję skruchy przed państwowymi urzędnikami.

Jedynymi osobami, osądzającymi moje czyny będą, ja sam oraz zbuntowani ludzie, którzy zdecydowali się uczestniczyć w „przestępstwie” na rzecz wolności i historii.

Odmawiam pojawienia się przed prokuratorem, skuty, w eskorcie zamaskowanych macho-tchórzy z EKAM (siły specjalne) oraz jednostki antyterrorystycznej, tylko po to by wziąć udział w urządzonym przez nich pośmiewisku.

Z tych właśnie powodów, nie stawię się na tym zarządzonym (odgórnie i według reguł ich gry – przyp. tłum.) spotkaniu.

Wręcz odwrotnie, to sądowa mafia, powinna być przygotowana na spotkanie się ze swoim historycznym przeznaczeniem.

Ponieważ żyjemy w czasach, kiedy, oprócz pieniędzy i wysokich stanowisk, jakie otrzymują, nagrodą dla operatorów aparatu sądowniczego, może stać się także grad pocisków i potężne bomby, ukryte w ich autach. To nie jest groźba, lecz zwykłe przypomnienie faktów i ewentualności.

Prócz tego, co powiedziałem, przy okazji mojej publicznej odmowy spotkania z urzędnikami, chcę powiedzieć także parę słów na temat prawniczej gangreny, szukającej sposobu na epidemiczne zakażenie środowisk antyautorytarnych.

Jeśli ktoś podąży torem sądowych śledztw i przesłuchań, dojdzie do oczywistej konkluzji, że aparat sądowniczy funkcjonuje na usługach państwa, tak jak w zamierzchłych czasach Inkwizycja służyła kościołowi chrześcijańskiemu.

Odtąd, nie może być wątpliwości, że procesy sądowe, które nadejdą w przyszłości, nie będą po prostu procesami tylko przeciwko rewolucyjnej organizacji, takiej jak Konspiracyjne Komórki Ognia, lecz jednocześnie wszczynane i toczone będą, po to by uderzyć w całą część antagonistycznej tendencji w obrębie ruchu antyautorytarnego.

Dochodzenia te, podlegają zuniformizowanej/zinstytucjonalizowanej woli Państwa, zmyślając często oburzające fabrykacje przeciwko anarchistycznym bojownikom, dążąc do kryminalizacji najaktywniejszego elementu środowisk wywrotowych.

Jest to proces odstraszania najwaleczniejszych i najniebezpieczniejszych, dla zapobieżenia ich ciągłej mobilności oraz możliwej kompozycji-związku z nieprzewidzianym rozwojem wydarzeń, jakie będą wybuchać w kontekście kryzysu społeczno-ekonomicznego.

Dla osiągnięcia tego planu, Państwo usiłuje dowieść , iż istnieje zbrojna sieć anarchistyczna, która jest powiązana  z r.o. Konspiracyjne Komórki Ognia, albo też twierdzi, że istnieją autonomiczne „anonimowe” organizacje terrorystyczne, które jednak nie dopuściły się dotąd żadnych działań.

(sprawa Towarzyszy aresztowanych w Salonikach: D.Dimtsiadisa, M.Tsilianidisa, F.Fessa, S.Tzifkasa, 13/01/11)

Oczywiście władze sądownicze, sięgając szczytu swojego służalstwa wobec Państwa, nie wahają się uwięzić anarchisty Dimitrisa Hadjivasiliadisa, z powodu zwykłego posiadania broni (miał przy sobie 2 pistolety, gdy aresztowano go podczas przypadkowej kontroli) „odgadując” jego zamiary, użycia jej „podczas akcji terrorystycznej”.

Wydaje się oczywiste, że zatrzymanie to spowodowane było jego anarchistycznymi ideałami, uprzednio już odnotowanymi w policyjnych kartotekach, w związku z jego wcześniejszym aresztowaniem.

Niemniej jednak sądowi rzeźnicy, nie poprzestają na tym. Syndrom oskarżyciela publicznego, obecny w naszych czasach, inspirujący elitę obsługującą aparat sądowniczy, skanuje całe społeczne spektrum kontaktów wybranych „podejrzanych terrorystów.”

Osobiste związki oskarżonego są fotografowane, jego przyjaciele aresztowani i ostatecznie wtrąceni do aresztu (D.Michail, S.Antoniou, sprawa 6 aresztowanych w Grudniu).

Naturalnie, podobne „przywileje” zarezerwowano dla znajomych i przyjaciół członków organizacji i anarchistów, którzy deklarują swoją polityczną odpowiedzialność.

Zwłaszcza ci ostatni, stają się świadkami tego, jak coraz więcej i więcej, bliskich lub po prostu znajomych im osób, trafia do aresztu, ozdabiając nagłówki gazet. W niektórych przypadkach, ci znajomi, zostają nawet uwięzieni, tak jak anarchista Panagiotis Masouras oraz inne osoby zatrzymane, podczas pierwszych aresztowań w związku z K.K.O. Także antyautorytarysta K.P. zatrzymany w związku z ostatnimi aresztowaniami dotyczącymi naszej grupy, Sarantos Nikitopoulos i Vaggelis Stathopoulos w sprawie Walki Rewolucyjnej oraz K.S. w sprawie anarchisty Rami Syrianosa.

A gdyby okazało się to za mało, sądowy totalitaryzm dopuszcza się kolejnego kroku, bardziej nawet bezwstydnego niż policyjna arbitralność.

W niektórych przypadkach, jeśli nie istnieją żadne przyjacielskie związki, wymyśla się je (w sprawie anarchisty Ch. Politisa) podczas gdy w innych, przypadkowe podobieństwo nazwisk (sprawa anarchistki F.Mayer) będzie prowadzić współczesnych detektywów Cluseau do tragikomicznych sytuacji zażenowania, gdy zaangażują się w tropienie sensacyjnych scenariuszy, opartych na rzekomym genealogicznym powiązaniu z rewolucyjną organizacją RAF.

Jednocześnie, gdy kłamstwa konkurujące z arbitralnością okazują się niewystarczające, wówczas stosuje się, dobrze odbierany „parawan” nauki, zapewniający Państwu stosowne alibi (sprawa anarchisty A.Sirinidisa, który pozostaje uwięziony za ostrzelanie vana prewencji. Jedynym dowodem w jego sprawie jest ślad DNA na kominiarce, znalezionej na obszernym terenie Exarchii).

Wreszcie, władze sądownicze nigdy nie zrezygnowały ze „starego, dobrze znanego rzemiosła” produkowania oraz wyolbrzymiania zarzutów, jak zrobiono to w przypadku Braci Anastasiadis (sprawa skłotu Nadir, Saloniki), a także fantazyjnych scenariuszy rabunku (sprawa Psahna, Evia, gdy osoby, które aresztowano na samym początku, zostały oskarżone o przeprowadzenie napadu, chociaż nie znaleziono ani broni, ani pieniędzy).

Oczywiście, atak prześladowczego coup d’etat (zamachu stanu – przyp. tłum.), poprzedzony jest pracą awangardy sądowych dziennikarzy telewizyjnych. System sądowniczy mógłby mieć problemy z tak gładkim przeforsowaniem swojego barbarzyństwa, które mogłoby napotkać, co najmniej wiele „demokratycznych protestów” „postępowych instytucji”, gdyby nie istniały media, przygotowujące mu odpowiedni grunt. Pod tym względem charakterystyczna jest sprawa 6 aresztowanej w Grudniu. Pracownicy fałszu odbyli malowniczą podróż przed kamerami oraz przez telewizyjne studia, dowodząc, że podejrzani (dla nich już winni) są członkami r.o. Sekta Rewolucjonistów.

Pierwszego dnia, również nie zawahali się rozpoznać w jednym z nich (towarzysz G. Tsironis) poszukiwanego, za którego głowę wyznaczona została nagrodą (sprawa „rabusi w czerni”, w której oskarżali także Mariosa Seisidisa oraz jego brata Simosa, któremu lekarze musieli amputować nogę, po tym jak został postrzelony od tyłu przez policyjne świnie. Trzymaj się Towarzyszu!)

Gdy dowiedziono, że są to scenariusze science-fiction, dziennikarze powiedzieli „Nie ma sprawy…” i ponownie dostarczyli nową „prawdę”, mówiącą o związkach z r.o. K.K.O. Wyreżyserowaną i przełkniętą (równie łatwo jak poprzednia) przez społeczeństwo telewizyjnych widzów, mówiących „dziękujemy”, kładąc się spać z większym spokojem niż poprzedniego dnia oraz wstających następnego z jeszcze większą karnością.

Odtąd, gdy nie da się kogoś skazać na podstawie rzeczywistych faktów, skazuje się go w ramach medialnego rytuału składania „telewizyjnej ofiary”. Gładkie fingowanie „Spektaklu Sprawiedliwości” odbywa się dziś, tylko dzięki powszechnej atmosferze stanu wyjątkowego, reżyserowanej przez dziennikarzy.

Ponieważ dziś, bardziej niż kiedykolwiek, prześladowanie prawne nie skupia się na „winnych” jednostkach, lecz ściga ogólne wyobrażenie „winnego” kolektywu, celując w subwersywne i antyautorytarne środowiska.

Kłopotliwość zarzutów, mglista siatka prawna leżąca u podstaw podejmowanych kroków, zatrzymania bazujące na „metryce politycznych przekonań” oraz niejednoznaczne rozkazy tworzą formułę, w której można zawrzeć wszystko.

Dlatego też, ja sam, jako „świadomie winny”, biorący odpowiedzialność za mój udział w r.o. Konspiracyjne Komórki Ognia, nie oczekuję od naszych prześladowców niczego więcej. Są w zupełności warci swoich zarobków i swojego braku godności.

Kiedy jako K.K.O. rozpoczęliśmy nieograniczoną wojnę przeciw władzy i jej oficerom, tak jak można było się spodziewać, zostaliśmy oskarżeni przez naszego wroga i skazani bez uciekania się do pretekstów.

Mimo tego, co powiedziałem, nie zamierzam milczeć. Nie zwracam się jednak do małych dyktatorów władz sądowniczych. Nie kieruje swoich słów do dyrektorskich brzuchów, wylewających się zza paska, ani do intelektualnego kalectwa służb policji. Nie mówię też do społeczeństwa, które w miejsce swojego serca umieściło pęk kluczy; kluczyków do samochodu, kluczy od mieszkania, kluczy od ogrodzenia, kluczy od umysłu, kluczy od współczucia, kluczy zamykających, zamykających, zamykających bezpiecznie ich lęki, społeczeństwa uciszonego przed ekranami i uśmiechniętego przed wystawami sklepów.

Zwracam się do nieposłusznych i nieokiełznanych duchów naszej ery, do małej mniejszości, która nie schyla głowy, do wolnomyślicieli i zbuntowanych ludzi, do wilków, które wymknęły się obławie.

Nie powinniśmy pozwolić, by ucichł wiatr, ponieważ pośród nas, tysiące małych ogników nadal rozpala naszą rewoltę.

Nasze działania powinny wręcz przemawiać głośniej niż dotąd, krzykliwie domagać się więcej, ponieważ „żadna strofa sama w sobie nie zmobilizuje mas, żadna strofa sama w sobie nie obali reżimu.”

Konieczna jest walka, walka i jeszcze raz walka.

Przy użyciu słów i okrzyków, jakie wznoszone są podczas demonstracji, przy użyciu płonących mołotowów, przy użyciu kamieni, farby, walki zbrojnej, granatów i bomb. Walka z piórem w ręku, z ołówkiem i książkami w dłoni. Walka poprzez podpalenia i konspiracje, walka, nieustająca walka.

Kończąc już, przypominam moim prześladowcom, że ich sprawiedliwość mam wypisaną na podeszwie moich najstarszych butów (greckie przysłowie oznaczające, że w ogóle go to nie obchodzi – przyp. tłum.) Znam już postanowienia sądów, które jeszcze nie odbyły swoich rozpraw. Znam je, pomimo wielu lat, jakie jeszcze upłyną nim nas osądzą. Znam je, lecz nie godzę się zginać przed nimi karku. Mogą być pewni, że dojdzie do jeszcze twardszych walk.

Co do roli „kierownika władz wykonawczych organizacji”, jaką przypisały mi Media oraz sądowi urzędnicy, to śmieję się im prosto w twarz. Ponieważ nauczeni są tylko tego, że działać można albo jako zwierzchnik albo jako poddany, powinni zdawać sobie sprawę, że Konspiracyjne Komórki Ognia, nie mają ani szefów ani zwolenników-podwładnych. Naszym jedynym ideałem jest nasze sumienie.

Niniejszy tekst powinien być potraktowany jako iskra zapłonowa twardej i bezkompromisowej walki, jaką wypowiemy systemowi w celu wypracowania wspólnej, politycznej przestrzeni, dającej nam schronienie. Walki, jaką poprowadzimy wewnątrz więzień, dążąc do stworzenia tam politycznych kolektywów.

Zdajemy sobie sprawę, że demokratyczny totalitaryzm przypuszcza część swoich ataków, maskując je, jak żelazna pięść obleczona aksamitną rękawiczką.

Zarówno my, członkowie K.K.O., a także pozostali towarzysze doświadczamy usprawnionego reżimu nowoczesnej „politycznej izolacji”, od kiedy rozrzucono nas po różnych zakątkach Grecji, Korfu, Komotini Grevena, Malandrino, Domokos, Theva, Trikalas i Koridallos.

Większość z nas została umieszczona w skrzydłach bezpieczeństwa (trzyma się tam najbardziej odpychających więźniów, kapusiów i gwałcicieli), abyśmy stracili społeczny kontakt, lub by dodatkowo karać nas Dyscyplinarnie, gdy pobijemy, któregoś z tych ludzkich śmieci, jakich mamy za współwięźniów.

I oczywiście, pamiętam również o reżimie izolacji, jaki cierpią członkowie Walki Rewolucyjnej umieszczeni w 6 skrzydle Koridallos. Moje poparcie dla nich jest oczywiste i wznosi się ono ponad oraz wykracza poza istniejące różnice polityczne.

Walka o przełamanie wszelkiej izolacji, na rzecz utworzenia politycznych kolektywów, znajdujących oparcie we wzajemnym porozumieniu, stanowi pierwszy krok na długiej drodze, wiodącej nas ku, jeszcze na razie niesprecyzowanym okazjom buntu.

Kończąc, posłużę się „skradzionymi” komuś słowami:

„Sędziowie zaś – gdy tylko wszedł – pochylili się i zaczęli szeptać coś między sobą. Potem zapytali go: „Wielu was jest?”. On zaś – nie było jasne czy na skutek zbiegu okoliczności, czy też aby udzielić w ten sposób odpowiedzi – wskazał za okno, gdzie kłębił się tłum.

Sędziowie zaczęli krzyczeć: „Po co nam kolejni świadkowie?” Przypomnieli sobie wtedy, że mowa ta została wygłoszona już kiedyś, przed wieloma laty.

I wówczas ogarnął ich wielki strach.”

Dedykuję te słowa moim braciom, towarzyszom z Konspiracyjncyh Komórek Ognia: G.Tsakalosowi, O.Oikonomidoy, P.Argirou,  G.Polidorosowi, M.Nikolopoulosowi, Ch.Chadjimihelakisowi,  M.Nikolopoulosowi, D.Bolano.

Przesyłam również pozdrowienia włoskim towarzyszom z F.A.I. oraz meksykańskim anarchistom z F.L.T. (E.L.F.)

Myślami jestem blisko towarzyszy w Chile, którzy prowadzą strajk głodowy w związku z „caso bombas”.

NIECH ŻYJE R.O. KONSPIRACYJNE KOMÓRKI OGNIA

NIECH ŻYJE NIEFORMALNA FEDERACJA ANARCHISTYCZNA – MIĘDZYNARODOWY FRONT REWOLUCYJNY

Christos Tsakalos

Uczestnik r.o. K.K.O.

Źródło: raf.la.org.pl

Dyskusja