Administrowanie strachem. O ataku bombowym przed szkołą w Brindisi (Włochy)
Pośród wszystkiego co powiedziano, lub przemilczano na temat aktu terroru popełnionego w Brindisi, w sprawę zamieszano anarchistów. Nie będąc ani gliniarzami, ani prokuratorami, nie będziemy tropić sprawców. Chcemy jednak stanowczo stwierdzić, że nie jesteśmy sprawcami tego etycznie odrażającego czynu. Jeżeli stosowanie przemocy staje się dla anarchistów niezbędne, zawsze istnieje spójna relacja pomiędzy obranymi środkami, a wyznaczonymi celami. Atak na symbol władzy jest całkowitym przeciwieństwem masakry dokonanej na bezbronnych uczniach.
Ponadto, należy wyciągnąć wnioski z instrumentalizacji tego wydarzenia przez państwo. To prawdziwy dar niebios dla państwa zmagającego się z kryzysem, osłabioną wiarygodnością i pogardzanego przez większość swoich obywateli, którzy coraz częściej dostrzegają jego prawdziwą naturę: kliki biurokratów, lokajów międzynarodowego kapitału, stłoczonej w swojej twierdzy niezbywalnych przywilejów, owocu ucisku pozostałej części populacji.
Po akcie terroryzmu, rozpoczął się festiwal państwowej propagandy. Jego celem jest zaszczepienie wśród obywateli poczucia strachu, zmuszenie ich do błagania o ochronę tego samego państwa, którym teraz pogardzają. Mają wybrać mniejsze zło w czasach narastającego zagrożenia. Po sterroryzowaniu nas „spredami”, kryzysem, widmem greckiej katastrofy, rosnącym bezrobociem, teraz chcą byśmy zwrócili się do oprawców, prosząc o ochronę przed bombami. Pod pretekstem tego zwiększonego popytu na ochronę, wprowadzają nadzwyczajne przepisy, zwiększają kontrolę i represje, wyprowadzają na ulicę wojsko… Bez względu na to, czy mamy z czego rezygnować w warunkach ściśle kontrolowanej wolności jaką nam przyznali.
Żyjemy w momencie nasilonych niepokojów społecznych, kiedy każda iskra ma potencjał osłabienia narzuconego nam morderczego porządku społecznego. Nie tylko anarchiści i wywrotowcy dotarli do kresu wytrzymałości, ale również wciąż poszerzająca się warstwa społeczna – niech za przykład posłuży nienawiść wobec instytucji takiej jak Equitalia (włoski urząd podatkowy). Polityka stanu wyjątkowego to gra, w którą państwa zamierza z nami zagrać.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych stwierdziło, że mafia nie zabija w ten sposób – kto jak kto, ale oni wiedzą to najlepiej odkąd pomiędzy państwem, a mafią istnieje nierozerwalny związek. To zapewne prawda, jednak w tym przypadku, bez odwoływania się do teorii spiskowych, możemy posłużyć się historią, która uczy nas, że od Piazza Fontana do Piazza della Logia, od dworca w Bolonii do interwencji „humanitarnych” i spadających bomb, tylko jedna organizacja zabija masowo i bez skrupułów. Państwo.
Włoscy anarchiści
19 maja przed szkołą w Brindisi we Włoszech, niedaleko budynku sądu, eksplodowały trzy bomby. Zmarła nastoletnia uczennica, a 7 innych uczniów zostało rannych.
Bomby, jak wynika z informacji włoskich mediów, ukryte były w plecaku i podłączone do butli gazowych. Schowano je za bilboardem tuż przy szkolnym murze. Siła eksplozji była olbrzymia – szczątki różnych przedmiotów rozrzuciła na 200 metrów.
Po zdarzeniu ewakuowano wszystkie szkoły w mieście, otoczono kordonem policji budynek sądu, który znajduje się w pobliżu miejsca eksplozji.
Nie wiadomo, kto zorganizował zamach. Media podejrzewają, że może on mieć związek z „Karawaną Sprawiedliwości” , akcją promującą we Włoszech uczciwość i walkę z mafią, która miała tego dnia dotrzeć do Brindisi.
Szkoła, przy której wybuchła bomba, nosi imię żony Giovanniego Falcone, sędziego walczącego z mafią. Francesca Laura Morvillo Falcone zginęła wraz z mężem w zamachu zorganizowanym przez Cosa Nostrę 20 lat temu w Palermo.
actforfree.nostate.net