Chile: Luciano Tortuga – Niechaj rozbłysną gwiazdy naszej solidarności
Przesłanie solidarności z Freddim, Marcelo i Juanem
Informacje rozchodzą się szybko. Separacja nie stanowi przeszkody w komunikowaniu się, co zresztą od dawna powinno być na porządku dziennym. Oto apel o solidarność z trójką więźniów politycznych, którzy zostali oskarżeni w tzw. „Sprawie Bezpieczeństwa”. Gdy dowiedziałem się, że uwięzieni towarzysze rozpoczęli strajk głodowy, zareagowałem natychmiast i również zdecydowałem się na głodówkę. Przyjaciele, którzy poinformowali mnie o całej sytuacji, przyjęli moją decyzję ze zdziwieniem i zatroskaniem. Ostrzegli mnie, żebym zachował rozwagę. Apelowali o ponowne, spokojne przemyślenie tego czy faktycznie jestem w stanie podjąć takie wyzwanie. W moim stanie, tego typu decyzje mogłyby okazać się tragiczne w skutkach. Mógłbym stracić wszystko to, co do tej pory odzyskałem, gdyż mój stan zdrowia w dalszym ciągu nie był zadowalający. To prawda…
Co zatem mogłem zrobić? Przesyłanie słów poparcia niepopartych realnym działaniem nigdy nie było w moim stylu. Ile warte byłyby zwykłe słowa, gdy brak im tego, co najważniejsze? W tej sytuacji chcę być stanowczy. Najważniejsze jest, by pokazać naszym towarzyszom, że nie opuszczamy ich w tych trudnych chwilach, ale jesteśmy razem z nimi. Powinni wiedzieć, że nie jest nam obojętny głód, który cierpią w więzieniu. Nie pozostaje on bez wpływu na rzeczywistość za murami więzienia, na pozorny ład i porządek społeczny, na naszą codzienność oraz na tą cholerną burżuazyjną normalność, która uczyniła ich więźniami. Oni nie przeszli by obok czegoś takiego obojętnie, niech zatem wiedzą, że ich sprawa nie obejdzie się bez echa. Jesteśmy świadomi i pamiętamy o więzieniu, o głodówce, o zaostrzonym rygorze, o izolacji, o głodówce, o codziennych torturowaniu ich przez katów, o głodówce, o upokorzeniu, o głodówce, o szczególnym nadzorze, o zadręczaniu, o głodówce, o wilgoci ciemnych korytarzy, o przemocy, o głodówce, o pozbawieniu prywatności, o kajdanach, o głodówce, o przeszukaniach, o pogróżkach, o głodówce, o brudzie, o okrucieństwie, o głodówce, o prześladowaniu, o całym tym gównie, o głodówce, o głodówce, o głodówce, o głodówce…
Moi drodzy towarzysze, co zatem mamy zrobić? Czy mamy czekać aż sytuacja się pogorszy? Bo pewnie myślimy, że nie jest tak źle, jak mogłoby być? Czy zamierzamy reagować dopiero wówczas, gdy życie naszych towarzyszy będzie bezpośrednio zagrożone, bo jak na razie sprawa nie wymaga aż takiej uwagi i poświęcenia, i może poczekać? Od kiedy to niby więzienny strajk głodowy może czekać? Niezależnie od faktów, niezależnie od tego, czego koniec końców się dowiemy, będziemy się w tych swoich małych ciasnych głowach oszukiwać, będziemy wmawiać sobie, że nasi głodujący towarzysze nie umrą przecież z głodu, w związku z czym ich sprawa nie musi być dla nas priorytetem. Istnieje jednak takie pojęcie, jak braterstwo. To ono sprawia, że słowo „towarzysz” przestaje być pustym sloganem i nabiera sensu. Wiemy przecież jak jest: najważniejsze są wakacje, plaża, rodzinka, przyjaciele, imprezy… czy zostaje jeszcze czas na coś więcej? Jeśli tak, to trzeba się przejść na jakiś pochód organizowany dla towarzyszy. Nie na tym według mnie polega walka społeczna. Walka społeczna, którą mam na myśli, to nie jest jednorazowe wydarzenie odnotowane w kalendarzyku, czy jakiś punkt zapisany w rozkładzie tygodniowych zajęć. Co by było, gdyby taką postawę zaczęli przejawiać ludzie, którzy musieli zejść do podziemia? Z pewnością prędzej czy później zostaliby wyłapani i pozamykani. A gdyby osoby wspierające więźniów politycznych też zaczęły działać w podobny sposób? Zapewne większość z nich wolałaby umrzeć. Angażowanie się w taką nędzną działalność to nic innego, jak tylko chwilowe uleganie modzie na bunt. To słomiany zapał, który pojawia się i znika. Walka społeczna, którą mam na myśli, to walka trwająca 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. Nie ma od niej wakacji, nie ma przerwy na odpoczynek. Jest prowadzona bez wytchnienia. Towarzysze, którzy podejmują dziś strajk głodowy, należą do tej niewielkiej grupy ludzi, która na co dzień stawia czoło społecznym konsekwencjom walki. Chyba nie muszę tego wyjaśniać po raz kolejny
Musimy w związku z tym umiejętnie stanąć na wysokości zadania. W przeciwnym razie osobiście nie byłbym w stanie spojrzeć w oczy towarzyszom, którzy mając podobne cele i takie same możliwości, jak ja, zdecydowali się podążać drogą, z której nie ma odwrotu. Oni zradykalizowali swoje działania i towarzyszącą im wymowę. Sytuacja, w jakiej się znajdują, uniemożliwia powrót do oferowanego przez ten system „normalnego życia”. Jeśli chodzi o mnie, od dnia dzisiejszego – 21 lutego bieżącego roku, czyli rok po tym, jak towarzysze oskarżeni w sprawach podkładania bomb zdecydowali się podjąć strajk głodowy – postanawiam zrezygnować z jednego spośród trzech dziennych posiłków. Wyłączam zatem śniadanie, pozostając przy przyjmowaniu wyłącznie obiadów i kolacji, dopóty, dopóki trwać będzie podjęty strajk. Zdaję sobie sprawę, że taki solidarnościowy post nie należy bynajmniej do spektakularnych przedsięwzięć. Chcę natomiast podkreślić i poczuć to, że przez te niespełna 20 godzin niejedzenia (od kolacji o 17:00 do obiadu o 12:00 następnego dnia) głodujący towarzysze są ze mną, a ja jestem z nimi. Freddiego pragnę ponadto zaprosić do podjęcia wspólnego działania, mającego mieć miejsce w tym tygodniu. Dla Marcelo, tkwiąc w tym miejscu eksterminacji i odosobnienia, zaśpiewam piosenkę. Juanowi z kolei ślę mocne uściski, takie jak on zwykł przesyłać mi pomimo fizycznej bariery, jaką ogranicza go więzienie. Chciałbym abyście również wiedzieli jak wygodne byłoby dla mnie dalsze, normalne przyjmowanie posiłków, usprawiedliwiane słabym zdrowiem. Zawsze można znaleźć jakąś wymówkę. Chcę jednak obudzić w ten sposób sumienia i dać do zrozumienia wszystkim bojownikom, że skoro ja, znajdując się w naprawdę ciężkiej sytuacji, jestem zdolny do okazania solidarności w taki sposób, to towarzysze pozostający poza murami więzień tym bardziej nie będą mieli usprawiedliwienia wobec braku podejmowania przez siebie jakichkolwiek działań.
Niech nasi towarzysze poczują, że jesteśmy im oddani, że ich szanujemy i kochamy. Niech wiedzą, że dzielnie się z nimi solidaryzujemy. Niech te dni sprawią, że wzrośnie ich morale. Niech poczują, że nie są sami. Niech wiedzą, że słowa: „TOWARZYSZE, ODWAGI!” nie są pustym sloganem.
NIECH NASZA SOLIDARNOŚĆ PORUSZY NIEBO I ROZŚWIETLI GWIAZDY!!
ZACZNIJMY MÓWIĆ TYM SAMYM JĘZYKIEM!!
WALKA SPOŁECZNA!!
Luciano Pitronello Sch.
Insurekcyjny Więzień Polityczny
raf.espiv.net
tłum: Antynazi