Chile: Prześladowania zamachowczyni Tamary Sol i jej rodziny

71262_widenative-408x26416 czerwca 2014, podczas odwiedzin Tamary w więzieniu San Miguel jej rodzina spotkała się z mściwą reakcją klawiszy.

75-letnia babcia Tamary została zmuszona przez strażniczkę do rozebrania się i wykonywania przysiadów. Anę Luisę, matkę Tamary, potraktowano jeszcze gorzej. Oprócz przeszukania i zmuszenia do rozebrania się w obecności innej osoby, kazano jej wyrzucić należący do niej lniany pas. Krzyczącej na nią strażniczce Ana powiedziała, że jedynie tutaj, w tym miejscu może nadużywać swojej władzy, natomiast na ulicy byłaby nikim. Strażniczka uznała te słowa za „poważny brak poszanowania władzy” i odmówiła jej widzenia.

W tym samym czasie dziadkowie Tamary, Luisa i Manuel, byli już w drodze do więzienia, na wieść o tym co spotkało Anę wspólnie zdecydowali zrezygnować z wizyty. Dotarli jednak na miejsce i wdali się w kłótnię z personelem, który zaprowadził ich do przełożonego, żądając dla nich kary.

Gdy Tamara dowiedziała się jak potraktowano jej rodzinę, zażądała rozmowy z naczelnikiem więzienia. Złożyła podczas niej skargę na strażników, którą przypieczętowała splunięciem w twarz naczelnikowi i jego asystentowi, oraz opuszczeniem spodni i wystawieniem pośladków, demonstrując upokorzenie jakiemu poddawani są odwiedzający. Ukarano ją za to tygodniowym, natomiast jej matkę trzymiesięcznym zakazem wizyt. Ponadto, miesiąc wcześniej, dwie więźniarki pobiły pozbawioną możliwości obrony Tamarę, za co na dwa tygodnie zabroniono jej wizyt.

Powyższe informacje pochodzą z listu rodziny Tamary, w którym wzywa także do zjednoczenia się rodzin więźniów osadzonych w San Miguel i przeciwstawieniu się nieludzkiemu traktowaniu, oraz przypomina o pożarze więzienia, w którym cztery lata temu spłonęło żywcem 81 osadzonych (przebywało w nim wówczas dwukrotnie więcej więźniów (1654) niż przewidywana liczba – 892). Krewni ofiar twierdzili, że strażnicy więzienni utrudniali gaszenie pożaru, początkowo blokując strażakom bramę wjazdową. Natomiast anonimowy więzień (nie przedstawiający się z obawy odwetu) powiedział, że strażnicy jedyne co robili to się śmiali i robili zdjęcia wymiotującym od dymu więźniom, a urzędnicy zamiast ratować umierających więźniów z wyższych pięter, ewakuowali tych z dołu.

Nagranie więźniów, bezskutecznie wołających o ratunek:

Dyskusja