„Biblijne piekło jest tutaj, w Polsce” – wstrząsający list emigrantki
„Słucham tych historii w sali za kratami i myślę, że na pewno to miejsce – w Biblii nazywane piekłem – jest tutaj, w Polsce” – pisze we wstrząsającym liście do „Gazety Wyborczej” Ekaterina Lemondżawa, gruzińska dziennikarka zamknięta w obozie dla uchodźców w Lesznowoli. Cały list przeczytasz TUTAJ
Lemondżawa w swoim liście do „Gazety” przedstawia szczegóły działalności ośrodków dla uchodźców w Polsce. Jej list jest bardzo przejmujący.
„Problem to nie tylko warunki przebywania w tym więzieniu, w którym się znajdujemy. Świadomie używam słowa »więzienie«, bo polskie zamknięte obozy dla uchodźców to miejsca, które rzeczywiście je przypominają” – pisze.
Opisuje też swoją historię, którą określa mianem „podróży do piekła”. „Najpierw straż graniczna na lotnisku, potem w izolatce, a w końcu po 28 godzinach katorgi w więzieniu – wszędzie każą mi się rozbierać do naga. Wygląda na to, że szczególnie podoba im się studiowanie moich zakrwawionych majtek i patrzenie na mnie ociekającą krwią” – wspomina.
Na łamach „Gazety” dodaje też, że przez cały ten czas miała wrażenie, jakby była coś winna służbom i dlatego one ją karały – „słowami, czynami, podejściem”.
„Kiedy mnie wsadzili do »więźniarki«, nie minęły jeszcze 24 godziny od zatrzymania. Takimi samochodami przewożą przestępców i skazanych. Zastanawiałam się… może cierpię na rozdwojenie jaźni?” – kontynuuje gruzińska emigrantka.
Jak pisze, w stolicy Gruzji miała własny klub rockowy (200 metrów od polskiej ambasady – red.), w którym koncertowała „współczesna kultura” – wiedzieli o nim wszyscy, od punków po polityków. „Rzeczywistość tutaj – kobieta w uniformie każe mi się rozbierać… Już trzeci raz dzisiaj” – kontynuuje na łamach „Gazety”.
W szczegółach opisuje warunki w jakich teraz przebywa. „Wysoki płot z drutem kolczastym, ludzie w uniformach wojskowych. Mały korytarz, osiem pomieszczeń. Kuchnia, toaleta i pokój z telewizorem (»czerwony kącik«)” – pisze w liście do „GW”. Ujawnia, że od początku nie mogła liczyć na jedzenie – część więźniów oddawała jej część ze swojego przydziału.
Pisze też, że ochroniarze w każdej chwili są poważni i „mają takie srogie miny, jakby w każdej sekundzie spodziewali się (…) ataku”. Według jej relacji, 80 proc. z nich nie zna ani rosyjskiego, ani angielskiego, a w ośrodku nie ma tłumaczy.
Szczególnie przejmujące są jednak historie innych uchodźców, które przytacza: o małżeństwie Czeczenów, których dzieci pistoletem straszyła pijana służbistka i Nepalce oskarżanej o symulację mimo objawów poważnej choroby.
„Słucham tych historii w sali za kratami i myślę, że na pewno to miejsce – w Biblii nazywane piekłem – jest tutaj, w Polsce” – komentuje.
Jak twierdzi w swoim liście do „Gazety Wyborczej”, próbowała już interweniować w tej sprawie u różnych organizacji zajmujących się obroną praw człowieka. „Niestety, nie sądzę, że uda nam się rozprawić z polską machiną biurokratyczną. Ale jak się chce, to się dzieje” – pisze podając kilka przykładów buntów w tego typu ośrodkach.
Głodowały cztery obozy – 78 ludzi. W Białymstoku pobili głodujących, w Przemyślu wrzucili ich do izolatek. W czwartek jeden z nich, Badri Kvarchava, podciął sobie żyły. Już nie mógł dłużej tego znosić. W Białej Podlaskiej straż sprowadziła oddział specjalny, 15 ludzi. Wszyscy w maskach i z pałami policyjnymi. Stali tak około trzech godzin na dworze, naprzeciw imigrantów. Kiedy uznali, że dostatecznie wystraszyli głodujących, opuścili teren.
U nas cicho. Naczelnik więzienia pojedynczo wzywał protestujących na rozmowę. Jednemu obiecał kupić ładną odzież w zamian za przerwanie głodówki, drugiemu produkty dietetyczne, których potrzebował. Ustąpili. Już nie głodują. Do mnie kolejka nie doszła, pewnie naczelnik wydał cały budżet (…).
Co dalej z Lemondżawą? „Odsiedzę moją „karę” i wrócę do siebie, do ojczyzny” – pisze. „Ale gdzie bym nie była i czym bym się nie zajmowała, całej Europie odkryję »prawdziwe« serce Polski, gdzie rozumienie praw człowieka i demokracji nie różni się od poziomu myślenia z okresu realnego socjalizmu. Ja, Ekatarina Lemondżawa. Ja, która nielegalnie przekroczyłam granicę powietrzną” – kończy.
onet.pl
Ekaterina Lemondżawa-
aha, to jednak podejrzane-dlaczego ktoś z Gruzji by wjechał do Polski NIELEGALNIE jeżeli też można legalnie i to bez problemów. Dlaczego więc wprowadzać administracje polską w taką sytację? (nie myślcie, że w innach krajach, n.p Francji, by się miała o wiele lepiej!) Może dlatego?
Pokaże
całej Europie odkryję »prawdziwe« serce Polski? Ostatnio Rosja skrytykowała Polskę bo tutaj widocznie „Murzynów biją” (akurat ROSJA). Podejrzana, ta cała sytuacja.