Film: „Lore” – mroczna opowieść o niemieckiej traumie
Kolejny, świetny wstęp do lekcji o „niemieckiej winie” i „grzechach ojców”, pozwalający lepiej wczuć się w powojenną atmosferę Niemiec i zrozumieć podłoże na jakim kształtował się duch pokolenia 68-go roku, które wystąpiło przeciwko byłym nazistom i popierającemu ich społeczeństwu. Ten film to dobre uzupełnienie, takich obrazów jak „Biała wstążka”, „Jeśli nie my to kto?” czy „Niemcy Jesienią” oraz książek takich jak „Przegrane życie” autorstwa Ute Scheub. Bez tego kontekstu trudno jest zrozumieć skąd wzięła się w Niemczech Frakcja Czerwonej Armii (RAF). Poniżej trailer oraz niepełny przedruk trafnej recenzji z Filmwebu. Film z angielskimi napisami (jedyna wersja dostępna w tym momencie) obejrzysz TU. Dialogi są skąpe i niezbyt skomplikowane można więc obejrzeć nawet jak ktoś słabo zna angielski.
Sieroty po Fuhrerze
Kino wojenne lubi moralnych zwycięzców. Zazwyczaj portretuje dzielnych żołnierzy walczących przeciw mrocznemu imperium, albo jego niewinne ofiary. Australijska reżyserka Cate Shortland w „Lore„ idzie pod prąd tej tradycji, by opowiedzieć o duchowych sierotach po Hitlerze. Jej „Lore„ to film o ofiarach nazizmu zupełnie innych niż te, które znamy z opowieści o holokauście.
Hannelore (Saskia Rosendahl) ma czternaście lat i kilkoro rodzeństwa. Ojciec, nazistowski zbrodniarz, właśnie wrócił do domu. Musi uciekać, bo wojna zbliża się ku końcowi, a kraj zajmują alianci i Rosjanie. Wkrótce także matka opuszcza rodzinną posiadłość, wysyłając dziewczynę do babci. Wraz z młodszym rodzeństwem Lore wyruszy więc w podróż z Szwarcwaldu do Hamburga. Ale wyprawa, która ma być jedynie ucieczką, okaże się początkiem drogi do duchowego wyzwolenia.
„Lore„ nie jest typowym dramatem wojennym. Choć zgadza się historyczny kostium i filmowa konwencja, obraz Shortland okazuje się raczej filmem inicjacyjnym. To opowieść o poszukiwaniu siebie w świecie rozpadających się wartości. „Musisz zapamiętać, kim jesteś” – mówi matka do nastoletniej córki wyruszającej w podróż. Ale przed Lore stoi zadanie o wiele trudniejsze: musi zapomnieć o tym, kim chciano, by była, zedrzeć z oczu ideologiczne zasłony, by zmierzyć się ze swym dziedzictwem i prawdą o otaczającym świecie. Na końcu tej drogi będzie kimś zupełnie innym niż jeszcze parę dni wcześniej.
Australijska reżyserka patrzy na rzeczywistość oczami dziewczyny stojącej na granicy między dzieciństwem i dorosłością. To świat detali, sensualny, szalenie intensywny. Shortland długo skupia uwagę na niektórych ujęciach, a pojedyncze sceny jej filmu rozgrywają się w zwolnionym tempie. Wszystko po to, by uchwycić proces przyspieszonego dojrzewania Lore, którego katalizatorami będą dramatyczne wydarzenia i obrazy: zdjęcia z obozów zagłady, trup zgwałconej kobiety, śmierć widziana z bliska i dopiero teraz w pełni uświadomiona.
Przenosząc na ekran powieść Rachel Seiffert „The Dark Room”, Shortland stworzyła film bardzo dojrzały i jeszcze bardziej nieoczywisty. „Lore” to opowieść o przyspieszonym dojrzewaniu, o konieczności kształtowania moralnych kodeksów w świecie, który właśnie się rozpadł.
Bartosz Staszczyszyn
www.filmweb.pl