Boliwia: wywiad z Henrym Zagarrundo aresztowanym za ataki FAI

stol

Na zdjęciu: „niebezpieczne narzędzia anarchistów” z OARS pokazane na policyjnej konferencji zaraz po aresztowaniach. Poniżej wywiad poprzedzony tłem sprawy, opisanym przez towarzyszy ze strony Publicación Refractario zajmującej się więźniami i ich walkami:

Towarzysz Henry zostaje zwolniony i przenosi się do aresztu domowego.

29 maja 2012 roku, policja i inne boliwijskie represyjne siły napadły  na kilkanaście osób w La Paz. Aresztowania te miały być pokazem siły, wobec nasilających się podpaleń i ataków bombowych skierowanych w symbole władzy.

Policja oskarżyła ich o przynależność do organizacji terrorystycznej oraz o udział w 20 atakach, za które odpowiedzialność wzięła FAI/IRF (Nieformalna Federacja Anarchistyczna/Międzynarodowy Front Rewolucyjny).

Większość z zatrzymanych osób zaczęła mówić już po pierwszych aresztowaniach. „Anarchiści”(?) w rozmowach z policją oskarżali pozostałych aresztowanych, wskazując spośród nich osoby mogące być odpowiedzialne za ataki. Dostarczyli gliniarzom tylu informacji, ile tylko ci potrzebowali, by mogli spełnić swoje państwowe fantazje. Rola tchórzliwego bohatera przypadła członkom obrzydliwej OARS (Anarchistycznej Organizacji Rewolucji Społecznej), lecz nie tylko oni współpracowali z policją. Większość z aresztowanych zwolniono i ostatecznie w więzieniu pozostali Henry, Nina i Krudo.

Nina i Krudo wydali oświadczenia, pełne teoretycznych salt, nielogicznych wniosków i prawdziwych klęsk teoretycznych. Nina donosiła domagając się by „prawdziwie winni” przyznali się sami.

Natomiast Krudo w swoim oświadczeniu starał się odeprzeć zarzuty Henrego. Bronił się mówiąc, że jego tekst zmodyfikowano oraz utrzymywał że w najgorszym przypadku nie powiedział nic nowego co mogłoby komuś zaszkodzić, lecz rzeczy o których „wszyscy wiedzieli” (gdzie ktoś mieszka, kto się z kim spotyka, itp.). Swoimi zeznaniami potwierdził, i uwierzytelnił policyjne hipotezy.

Antyautorytarny towarzysz Henry pozostał w dostojnym milczeniu. Nie złożył zeznań, nie kolaborował, ani nie dołączył do nagonki, prowadzonej zarówno przez platformistów z OARS, jak i inne grupy „anarchistów”, żądające więzień, kar i represyjnych procesów dla „naprawdę odpowiedzialnych”.

Z czasem, Ninie udało się zamienić celę więzienia na areszt domowy. Tymczasem przebywający w więzieniu Henry zachował dostojną i niezłomny postawę nie tylko przed kampanią terroru i haniebnym widowiskiem, ale również wobec własnych przekonań.

2 maja, prawie rok od represyjnego ataku państwa, towarzysz Henry został przeniesiony do aresztu domowego.

Wywiad z Henrym Zegarrundo

henryUwaga od portalu Solidaridad Negra, który opublikował wywiad: Podziękowania dla towarzyszy, którzy by spotkać się z Henrym Zegarrundo byli w stanie podążać za nim z jednego miasta do drugiego.

To właśnie dzięki nim mogliśmy przeprowadzić naszą rozmowę, który ze względu na napotkane trudności zrealizowano podczas dwóch wizyt. Podczas pierwszej wizyty towarzysze złożyli mu propozycję wywiadu i pozostawili kartkę z pytaniami. W czasie kolejnej, odebrali zapisane na kartce odpowiedzi, a także zapytali o stosunek do represji jakim, jest poddawany i o solidarność ze strony środowisk anarcho-wolnościowych.

Wywiad składa się z kilu części, które będziemy publikować cyklicznie. W pierwszej z nich chcielibyśmy przedstawić rozmowę o tym, jak na życie towarzysza wpłynęły okoliczności i skutki represji. Chcieliśmy także poruszyć wyjątkowo delikatny temat, jakim jest współpraca z państwem pewnych osób uważających się za anarchistów.
Trzeba zdawać sobie sprawę, że nie wdaje się on tutaj w szczegóły każdego przypadku zdrady anarchistycznych ideałów, ponieważ cały czas toczy się przeciwko proces.

Solidaridad Negra: Opowiedz nam trochę o sprawie i procesie, który doprowadził do twojego uwięzienia. Jak wg Ciebie sprawy potoczą się dalej?

Henry: Schwytano mnie 29 maja 2012 podczas masowych aresztowań, przeprowadzonych w La Paz przez agentów wywiadu. Aresztowano w sumie 13 osób o różnych wolnościowych poglądach. Po tym jak urządzili nalot na nasze domy, kazali nam zeznawać przed prokuratorem Patricią Santos. Po tej procedurze wszystkie osoby zostały zwolnione, prócz ostatniej czwórki. Zabrali nas tej nocy do cel FELCC (Siły Specjalne do Walki z Przestępczością) – mnie i Vico do El Alto, a Ninę i Renato do La Paz.

Następnego dnia „wydali” nas w ręce wywiadu, dzięki czemu mogliśmy zachować kontakt z naszymi rodzinami i prawnikami. Mniej więcej w południe, naszą sprawę na konferencji prasowej przedstawił  minister rządu, Carlos Romeo, który mówił o „rozbiciu organizacji terrorystycznej o międzynarodowych powiązaniach.” Jak powiedział, zajęło im to 7 miesiącach żmudnego śledztwa. Zabawne, że przez te 7 miesięcy nie udało im się nawet ustalić gdzie mieszkam.

Ta konferencja, stała się początkiem publicznego fabrykowania oskarżeń, a dowody, jakie przedstawiono to m.in. flagi, naszywki, ziny, maski karnawałowe, nabite ćwiekami kurtki i procesory. Jest to desperacka próba przekonania do siebie „opinii publicznej”, ze względu na zbliżający się dziewiąty marsz TIPNIS (Park Narodowy Isiboro Sécure i Rdzenne Terytoria) w La Paz i konferencję OEA (Organizacja Państw Amerykańskich) w Cochabamba. Dezinformujące media w swej służalczości do władzy i kapitału, zaaprobowały wersję prezentowaną przez państwo.

31 maja odbyła się rozprawa, podczas której sąd zadecydował o naszym dalszym losie. Vico i Renato zamknięto w areszcie domowym, a Ninę i mnie wysłano do więzień w Obrajes i San Pedro. Nina trafiła tam pod zarzutem popełnienia morderstwa, a mi zarzuca się działania terrorystyczne. Sędzia podjął tę decyzję, dzięki „kolaboracji i obietnicy dalszej współpracy” dwóch członków „Anarchistycznej” Organizacji Rewolucji Społecznej (OARS)[1]. Podczas zeznań współpracę zadeklarował również Daniel, bojownik Młodzieżowego Kolektywu Anarcho-Komunistycznego (CJAC).

Ich postawa unaocznia nam represyjną strategię państwa. Przykłady te pokazują metody stosowane do tłumienia wolnościowych i anarchistycznych ruchów – są nimi strach i terror.  Mimo to, ruchy te wciąż pogrążone są w bierności. Bardzo niewiele z nich cechuje wytrwałość i spójność, większość załamuje się pod wpływem terroru i strachu przed państwem.

Od tamtego czasu minęło prawie 6 miesięcy, w międzyczasie Ninie udało się opuścić więzienie. Bardzo się z tego cieszę, lecz odrzucam jej postawę kolaboracji. Od czasu mojego aresztowania już 4-krotnie wstrzymywano moje przesłuchanie. Za piątym i szóstym razem sam poprosiłem o wstrzymanie, z uwagi na nie spełnienie odpowiednich warunków, co mogłoby się wiązać z unieważnieniem przesłuchań. Następne przesłuchanie wyznaczono mi na 23 listopada. Podczas tego przesłuchania zażądam przeniesienia mnie do aresztu domowego. Jeśli się nie zgodzą nadal będę kontynuował walkę o swoje uwolnienie.
 
SN: Jak wyglądał pobyt w więzieniu? Opowiedz nam trochę o twoim życiu w więzieniu.

H: Przebywając w więzieniu doświadczyłem wielu trudności. Zaszkodzili mi ludzie, którzy uważając się za anarchistów lub wolnościowców, przyłączyli się do państwowych oskarżeń wobec mnie. Uczyniły to zarówno osoby zamknięte w więzieniach, jak i te cieszące się wolnością. Tu w San Pedro, odwiedzali mnie członkowie rodziny, niektórzy przyjaciele, pewien towarzysz oraz inne osoby. Otrzymywałem również zapasy żywności, od osób, które wzięły pod uwagę moją wegańską dietę. Lecz z uwagi na sposób w jaki byli traktowani (przeszukiwania, konfiskaty), wielu z nich zrezygnowało z kolejnych odwiedzin.

W więzieniu o otwartym reżimie wygląda to w ten sposób, że niektórzy więźniowie mieszkają razem z rodzinami, ponieważ sytuacja ekonomiczna nie pozwala im żyć na zewnątrz. Jest nas tu 2500, podczas gdy więzienie zbudowane zostało z myślą o przetrzymywaniu 600 więźniów. Nie wynikają jednak z tego powodu żadne konflikty między nami wszystkimi, czasami nawet dzielimy się jedzeniem.

Od czasu mojego przybycia odbyły się trzy protesty. Pierwszy i drugi zorganizowaliśmy przeciw „łamaniu prawa”, domagając się lepszego traktowania naszych gości oraz by nie odwlekano ciągle naszych przesłuchań. Żądaliśmy także zwrócenia uwagi na sytuację starszych i niepełnosprawnych więźniów, oraz umożliwienia im szybszego opuszczenie więzienia.

Trzeci protest wybuchł spontanicznie po tym, jak o 15:30 zamknięto drzwi przed odwiedzającymi. Ludzie  zareagowali tak, ponieważ zwykle pora odwiedzin kończy się dopiero o 16:00. W proteście udział wzięła niemal cała populacja więzienia. Władze „rozwiązały” ten problem zwalniając kilku urzędników.

Przez jakiś czas pracowałem zajmując się rzemiosłem, potem inną, bardziej nieformalną pracę. Czas stoi w miejscu gdy nic nie robisz; staram się walczyć z rutyną, wykonują ćwiczenia i uprawiając sporty. Resztę czasu spędzam czytając i pisząc.

SN: Jeśli chodzi o twój proces, to pojawiło się wiele komentarzy na temat współpracy niektórych więźniów z organami represji. Powstało spore zamieszanie wokół tej sprawy. Czy mógłbyś wyjaśnić jak faktycznie było?

H: Tak. Nie obyło się bez donosicielstwa i współpracy. Kto donosił?  Po pierwsze – niektórzy z 13-tki osób, aresztowanych 29 maja (wśród nich ludzie z OARS i CJAC). Po drugie – były więzień, który został przeniesiony do aresztu domowego. Po trzecie – możliwe, że inny więzień, który w więzieniu Qalauma współpracował i donosił na inne osoby. I po czwarte – ludzie poza murami więzień, którzy wystosowali otwarty apel, aby donosić.

To, że podjęli współpracę z władzą można łatwo wywnioskować nawet z ich własnych słów (zamieszczonych w ich komunikatach). Niektórzy potwierdzają również swoje powiązania z organizacjami, zmierzającymi ku utworzeniu partii politycznych.

Należy również podkreślić, że z tych 13 osób aresztowanych 29 maja, prawie połowa zachowała godną postawę. Niestety, podczas kampanii wsparcia zostaliśmy wrzuceni do jednego worka. Prosiłem by nie obejmowali mnie swoimi działaniami, ponieważ w żadnym stopniu nie akceptuję donosicielstwa i kolaboracji. Lecz większość osób z lokalnych środowisk wolnościowych nie była zainteresowana debatą nad tym problemem. Teraz przyznają, że byli w błędzie, i myślą, że to załatwia sprawę.

Jednak taka postawa umacnia tylko istnienie więzień, uzasadnia nietykalność ich instytucji oraz blokuje rozwój walk wymierzonych w te miejsca. Jestem anarchistą, anty-autorytarystą i dobrze rozumiem, że władza ma swoje korzenie w naszym codziennym życiu i osobistych wyborach.

Stwierdzenie: „Jestem matką i jestem kobietą”[2] stanowi antytezę walki z patriarchatem. Wyraża szowinizm macho, wiktymizację, uległość oraz zniewolenie rolą matki i kobiety, narzuconą przez patriarchalny system władzy. Całkowite Wyzwolenie dąży do odsunięcia na bok osobistego „dobrego samopoczucia”, chcąc zbudować świat inny od obecnego. Świat bez władzy, bez partii, bez ról społecznych.

Z kolei inny więzień próbował zrzucić winę na swojego adwokata, twierdząc, że zmienił on jego oświadczenie. Na podstawie moich własnych doświadczeń mogę stwierdzić, że to nieprawda. Każdy jest odpowiedzialny za przeczytanie swojego oświadczenia oraz za wprowadzenie zmian, gdy znajdzie w nim coś, czego nie było przed jego podpisaniem.

Według mnie OARS, CJAC, dwójka więźniów-donosicieli oraz ludzie, którzy wygodnie zza ekranów komputera usprawiedliwiają kolaborujących więźniów, niczym się od siebie nie różnią. To, czego najbardziej chcę i o co walczę, to zniesienie więzień zarówno dla ludzi, jak i nie-ludzi. Mimo podłego i nikczemnego postępowania pewnych osób, mój horyzont nie przesunął się ani o jeden milimetr…

Mam nadzieję, że każdy wyciągnie własne wnioski nie na podstawie rozmaitych interpretacji, lecz tego, co faktycznie miało miejsce w tym przypadku. Świadectwa tej zdrady znajdziemy w aktach sprawy – nie da się ich ukryć, tak jak palec nie jest w stanie zakryć słońca.

[1] Więcej informacji o OARS – http://waronsociety.noblogs.org/?p=5774

[2] Tym cytatem, Henry odnosi się do publicznego oświadczenia jednego z donosicieli w tej sprawie, która swoją współprace usprawiedliwiała pełnioną przez nią rolą kobiety i matki.

Co powiedziała jedna z oskarżonych Nina Mancilli?

„Kim jest policyjna wtyczka? Nikt nie mówi nic o postawie tych, którzy podkładają bomby a potem kulą ogon pod siebie, deklarując, że nie mają z nimi nic wspólnego, pojawiając się na spotkaniach, koncertach i dyskusjach bez mówienia o tym, co zrobili, tak byśmy przynajmniej wiedzieli z kim nie chcemy być wiązani.”

„Pytam również: dlaczego mam milczeć? a dokładniej dlaczego miałabym milczeć i pokornie znosić fakt, że będę gniła w więzieniu, zamiast innych ludzi, którzy dziś chodzą sobie wolno na zewnątrz w absolutnym komforcie, pomimo, że to oni dopuścili się tych ataków, a teraz nie ponoszą za nie odpowiedzialności, pozwalając by płacili za nie inni? „

 Kilka słów od Publication Refractario

Jesteśmy szczęśliwi, że Henry nie przebywa już w zamknięciu, nie będzie musiał oglądać więziennych strażników i nie będzie odgrodzony od świata murem oraz kolczastym drutem…

Lecz tym, co sprawia nam szczególną radość jest jego niezłomna postawa, jaką okazał podczas aresztowania, pobytu w więzieniu, wobec bajek serwowanych przez państwo oraz wytykających go oskarżycielsko palców.

Wierzymy, że solidarność i informowanie o sytuacji Henrego nie może skończyć się wraz z opuszczeniem więzienia. Konieczne jest dalsze wsparcie i rewolucyjna solidarność z towarzyszem. Represyjny proces wobec niego nadal trwa, a gilotyna wielu lat więzienia wciąż wisi nad jego szyją.

Przesyłamy Ci silne uściski, Henry. Mamy nadzieję, że w przyszłości będziesz mógł znaleść się wśród twoich nowych przyjaciół, rozsianych po całym świecie, którzy czytają dziś twoje listy i choć nie znają cię osobiście, doceniają twoją godność, widząc, że zachowałeś honor.

Pozdrowienia dla buntowniczej godności, opierającej się ludzkiej nędzy i represywnym bestiom.

Połóżmy kres donosicielstwu!
Połóżmy kres represyjnym procesom w Boliwii!

Publicación Refractario

 

tłum: Skoruta/b-m

Dyskusja