„Grecki ogień w środku polskiej zimy” – broszura o 15w08 (PDF)

gasnica15w08 to działająca na terenie Warszawy grupa akcji bezpośredniej, specjalizująca się w atakach na symbole kapitalizmu, konsumpcjonizmu i gentryfikacji. Jej ofiarami padły do tej pory banki, agencja nieruchomości, ekskluzywny butik oraz mniejsze i większe reklamy w przestrzeni publicznej. Grupa zyskała rozgłos dzięki atakom na sklepy należące do celebrytów, takich jak projektant mody Maciej Zień czy handlarz rozrywką Piotr Najsztub. Podstawą teoretyczną do której 15w08 odwołuje się na swojej stronie internetowej, jest przede wszystkim sytuacjonizm. Na stronie grupy można znaleźć także poradnik w jaki sposób przygotować trotyl.

Broszura nie obejmuje najnowszej akcji tej grupy czyli ataku na restaurację „Przegryź”, należącą do Najsztuba. Pozostałe natomiast zostały okraszone naszymi komentarzami na temat pojawienia się 15w08. Rewolucyjny salut dla osoby która złożyła cały materiał!

POBIERZ BROSZURĘ (PDF)

15w088-1

  • lol 10 lat temu

    lol

  • hassanisabbah 10 lat temu

    ‚grecki ogien’ w srodku polskiej zimy… troche, a moze az nazbyt nad wyrost, pomimo tego, ze popieram co robicie

  • poiuyt 10 lat temu

    Postawa któregoś z tekstów wobec syndykalizmu wydaje mi się dziecinna (sprowadzanie go do ‚fajnie było w Hiszpanii gdyby nie stalin’). Wobec grupy która potrafi rzucić farbą może argumenty kogoś kto potrafił bombą trafią? Aleksander Berkman w swoim (niestety wciąż nieprzetłumaczonym tekście) „Teraz i później: ABC komunistycznego anarchizmu” przestawia ciąg argumentacyjny za rewolucyjnym syndykalizmem ostatecznie nie będący żadną karykaturą „partyjniactwa tylko alternatywnego”, zrównując strajk powszechny z samą rewolucją (istotne odniesienia do 1917 roku i strategii retorykii anarchistycznej Lenina) . To co proponuje grupa farbiarska to jakaś forma propagandy czynem. Moim zdaniem należałoby się zastanowić nad kilkoma rzeczami jeśli chodzi o jej doświadczenia: 1) czy nie zachodzi sytuacja ślepej plamki w ocenie znaczenia działań?: 1a) w pierwszym rzędzie wobec w ogóle odnoszenia się do środowiska anarchistycznego, którego zdolności mobilizacyjne, sposób funkcjonowania na co dzień, wewn. przekazywania wiedzy teroetyczno-praktycznej i wielkość są doprawdy znikome (zwłaszcza w kontekście mówienia o przemocy, która owszem powinna się kierunkować, ale natrafia na kontrprzemoc prawactwa (-czy czasami genezą bezpiecznej akcji rzucenia farbą nie jest niemożliwość zbudowania grupy? Czy nie jest to właśnie warszawska dolegliwość??)) – nadmuchujecie sami swój rzekomy radykalizm podlewając to zjęłczałym sosem post-sytuacyjnej poetyki podobnych tekstów, absolutnie nieczytelnych dla mas; budujecie figurę fa i dwóch osób z cia/zsp jako jakiejś instancji – na chuj!?? dla wewnętrznych gadek? 1b) w drugim – choć równoważnym rzędzie – brak możliwości poznawczego wyskoczenia z pozycji miasta nafaszerowanego medialnie gdzie wystarczy pierdnąć antysystemowo, a mówi o tym cały kraj (przykładowo, by nie być gołosłownym: wpierdolenie się do banku i jego okupacja, przynosząca jak ojebanie szyby pewne wymierne straty, jaka nastąpiła w Poznaniu – nie mogłaby liczyć na taki rozgłos nie ze strony słabego przekazu – zawsze możecie porównać to w Wawie: na bank będzie głośno; zaryzykujecie? Ujwanicie się? Macie przecież o co walczyć 2) czy wobec miernoty polskiej sceny politycznej w której jedyną lewicą są na skalę ogólnopolską anarchiści (niestety!!!), co oznacza, że de facto lewicy nie ma, bo jest to zbiorcze pojęcie na worek z różnościami osoby rzucające farbkami nie mają innego pomysłu na polityczną, słuszną przemoc? Czy tym samym nie ośmieszają tej koncepcji wobec podpalenia wozu tvn-u? Ja rozumeim, że ktoś się chce dobrze poczuć, nadać swojemu życiu samemu sens, kopiować umiejętnie pewne szablony działań i cenię GWO za niesekciarskie podejście do antykapitalizmu, ale skoro wiemy, że te działania nie są działaniami (kontr)s y s t e m o w y m i – choć oczywiście mają jakiś wpływ na wachlarz informacji i wyobraźnie normalsów – to czy nie należałoby wymyślić coś nowego. A jeśli się nie da to nie napierdalać w syndykalizm, który akurat w tym kraju jako materialna strategia raz zadziałał. Propaganda którą interpretuje sobie Szumlewicz, to propaganda socjaldemokratyczna. To słabe WCHUJ! Samoorganizacja i materialne konfrontowanie szerokiej rzeszy ludzi z policją to jakieś oświecenie anarchistyczne. Są różne szkoły. Można rzucać farbą. Nie mam nic przeciwko. Ale to jak bieganie po ciemku na mieście… Napierdalanie w anarchosyndykalizm w tym kontekście to totalna dziecinada. I nie mam nic przeciwko dziecięcej szczerości i romantycznym mitom dziecka jakimi przesiąknięta jest poetyka post-sytuacjnonistyczna tych co lubią ogień, ale to samo nie działa. Jeśli widzę to tak, jak przedstawiam a mam wrażenie, że nie jestem do końca odosobniony w perspektywie, to pojawia się pytanie: do kogo to jest adresowane? Może lepiej rzucić farbą raz jeszcze, a nie tłumaczyć i tłumaczyć dzieło sztuki, które rzekomo ma przemówić samo.

    • walosz 10 lat temu

      Celem tekstu nie była kompleksowa krytyka syndykalizmu, ale odniesienie się do konkretnej akcji oraz reakcji na nią. Odnosiłem się tam to tego, jaki odzew na nią zauważyłem wśród zwolenników tendencji syndykalistycznej. Syndykalizm (nie tylko anarchosyndykalizm, ale ogólnie strategia opierająca się na klasie robotniczej) jest w krajach pierwszego świata w najlepszym przypadku naiwnym mitem, w najgorszym strategią kontrrewolucyjną i ocierającą się o faszyzm. Związki zawodowe mogą posługiwać się frazesem jedności światowej klasy robotniczej, jednak w rzeczywistości zawsze są agentami partykularnego interesu klasy robotniczej konkretnego narodu. Ekonomiczne żądania europejskiej klasy robotniczej oraz klasy robotniczej krajów osadniczego kolonializmu stoją w sprzeczności nie tylko z interesem wyzyskiwanej większości ludzi pracy, ale także – w związku z postępującą degradacją środowiska naturalnego – dążenie do ich realizacji stawia pod znakiem zapytania przetrwanie całej ludzkiej cywilizacji i ekosystemu. W tej sytuacji dążenie do samorządności robotniczej, jest sprawą drugorzędną wobec konieczności sabotowania samego procesu produkcji i dążenia do ekonomicznego, politycznego i militarnego zniszczenia krajów imperialistycznych i ich sojuszników. Agitacja wśród robotników ma sens, ale nie ma sensu odnoszenie się do klasy robotniczej jako istotnego czynnika w walce z państwem i kapitałem. Tak naprawdę całe społeczeństwa rozwiniętych krajów kapitalistycznych, należy uznać za reakcyjne – ludzie mogą w nich tworzyć swoją tożsamość poprzez różne ideologie – ale jedną, która stanowi dla nich podstawę jest konsumeryzm. Dążenia i aspiracje ludzi kształtują się właśnie wokół produkowanych w nadmiarze, kosztem potwornego wyzysku trzecioświatowego proletariatu dóbr konsumpcyjnych. Podsumowując mój krótki wywód, klasa robotnicza w Europie i w ogóle w tzn. krajach rozwiniętych nie tylko NIE jest wyzyskiwana, ale sama uczestniczy w neokolonialnym wyzysku. Najdobitniej świadczy o tym fakt systematycznego zmniejszania się udziału prac produkcyjnych (przemysł, rolnictwo) w strukturze zatrudnienia, którego widocznym przejawem, jest gospodarka centrów handlowych.

      • ewrttyyu 10 lat temu

        Wybacz, ale to, co proponujesz to skamielina, którą próbowali na polskim podwórku lansować trzecioświatowi maoiści (na szczęście przestali, na szczęście pozostawili projekt dokumentacyjny w postaci tekstów). Posługujesz się pewną przesadą, więc i ja przesadzę: Twoje argumenty przeciwko organizowaniu się robotników w pierwszym świecie sugerują potrzebę ich organizację w trzecim (gdyż pierwszy świat wyzyskuje trzeci – gdzieś tu nagle tracimy klasy (pozostaje wygodna wydmuszka: północ/południe), abstrahuję od tego czy nie bawimy się teoretycznie na przestarzałych mapach produkcji/wyzysku, w tych schematach drugi świat jest już tylko wirtualny). Prowadzi to do zwykłego odwrócenia ról (po pierwsze) (po drugie zaś) festyszyzuje państwowość (szczelność przestała istnieć – robotnicy pierwszego świata pochodzą ze świata trzeciego…). Innymi słowy rzeczy nie są czarno białe. Kiedy piszę o rewolucyjnym programie syndykalistycznym mam na myśli otwartą przyszłość – nie wszystkie istniejące paleo-związki. Otwartą także pod względem teoretyczny, o który odbijają się prymitywne zaczepki w rodzaju większości post-lewicowych anarchistycznych wypracowań. To otwarcie może bazowac na już-istniejących organizacjach/ludziach, ale nie musi – podobnie z ideową zawartością (łączenie z zagadnieniami w rodzaju: czy posługiwac się terminami i językiem, jakim się analizuje -np. jednym z marksistowskich – do propagandy; (albo czy robić inne czary mary a la Bonano: w jednym tekście napierdalać w marsizm, by w chwilę później zastosować marksowską analizę…)). Rozumiem, że odpowiedź tylko w tym zakresie – bo jednak do tego że paintball to kałach nie da się wielu przekonać. Nie będę się powtarzał, streszczam: pryskanie fabrą nie jest rewolucyjne! Wracając do syndykalizmu: rewolucyjny syndykalizm proponuje maksymalne zminimalizowanie czasu pracy, innego rodzaju formułowanie celów produkcji – jest dla mnie oczywiste, że zmiany w podziale pracy wiążą się przede wszystkim ze zmianami samej technologii. Ruchy które do tego chcą doprowadzić są związane z najbardziej postępowymi pod względem świadomości i praktyki odniesieniem do konstruowania/projektowania/zachowania przyrody – trzeba być naprawdę surowym prymitywistą by czynić podobne do Twoich zarzutów wobec anarchosyndykalizmu, a nawet Kaczynski pisze o pewnych technologiach możliwych dla pewnej wizji ‚nowego porządku’ (ale wszelkie tak – głebokoekologiczne spojrzenie to znak że… – gdzieś tu nagle gubimy klasy: zostaje teoretyczna wydmuszka: zły człowiek).

        • w 10 lat temu

          Nigdzie nie pisałem, że pryskanie farbą jest rewolucyjne. Pisałem dokładnie odwrotnie. Nie wydaje mi się, żeby rzucanie jajkami w sędziego było bardziej rewolucyjne. Chyba zgodzimy się, że zniszczenie własności (choćby poprzez pryskanie farbą) miałoby dwie zalety: po pierwsze zadałoby dotkliwszy cios, po drugie nie wiązałoby się z natychmiastowym zatrzymaniem towarzyszy. Może rzeczywiście masz rację, że nie zostałoby dostrzeżone przez ogólnopolskie media. Zgadzam się, że okupacja, squatting, czy strajk czynszowy, przez to, że wyrywa przestrzeń spod władzy kapitału, jest krokiem w stronę rewolucyjnej praktyki. Tu nie ma między nami różnic. Jeśli chodzi o marksizm, to nie zdążyłem jeszcze przeczytać w całości polecanego przez Ciebie Berkmana, ale doszedłszy do połowy, stwierdzam, że ogólnie rzecz biorąc bardziej interesujące i istotne jest przedstawienie krytycznej diagnozy aktualnej sytuacji niż konstruowanie utopii. Jeśli chodzi o błędy teoretyczne, które się u niego pojawiają, to trudno się do wszystkiego odnieść w krótkim komentarzu. Symptomatyczna wydaje mi się jego romantyczna wizja wojen, w których masy ludzi (głównie mężczyzn) miałyby się kierować umiłowaniem wolności i nienawiścią do tyranii, jak gdyby nie kierował nimi jednocześnie strach, szowinizm i konformizm. Berkman przedstawia błędną, subiektywistyczną teorię wartości. W jednych miejscach problem reorganizacji gospodarki przedstawia niby odnosząc się do zagadnienia czasu pracy, ale gdzie indziej próbuje pokazywać, że nie istnieje obiektywne kryterium miary wartości. Posługuje się do tego banalnym przykładem lekarza, który w ciągu godziny pracy może uratować życie i zwykłego robotnika, który pracowałby kilka godzin, twierdząc, że wartość ich pracy jest nieporównywalna. Różnica pomiędzy nim, a zwolennikami rynku jest tylko taka, że on wie, że cena i wartość, to dwa oddzielne pojęcia. Jeśli jednak zastanowimy się nad zagadnieniem szerzej, możemy zauważyć, że lekarz może i rzeczywiście w zaledwie godzinę może przeprowadzić zabieg, który ratuje życie, ale co nam po lekarzu, który akurat wyjechał na letnisko. W przypadku wielu wysoko wykwalifikowanych pracowników, wartość ich pracy określa nie tylko ich efektywny czas pracy, ale całkowity czas gotowości do podjęcia efektywnej pracy – bezcenne godziny ich życia, które poświęcają procesowi produkcji. To dosyć zabawne, że uważasz, iż dyskutowanie o „skamielinach” takich jak teoria wyzysku jest bezprzedmiotowe, ale kłócenie się o idole i fetysze miałoby być czymś produktywnym. To, że analiza, którą proponuję jest maoistowska jest nieistotne, jeśli jest ona prawdziwa, jeśli jest nieprawdziwa, należałoby to wykazać lepiej niż odwołując się do faktu, że granice metropolii nie mogą być szczelne. Granice są na tyle szczelne, że ponad 10 000 osób zginęło próbując nielegalnie się dostać do strefy Schengen, nie wspominając o tych, którzy przedostawszy się przez granicę stają się ofiarami represji – są przetrzymywane w ośrodkach dla uchodźców, nękane przez urzędy imigracyjne i policję ect. Granice USA są jeszcze drastyczniejszym przykładem. Prawda jest taka, że istnieje przyzwolenie ze strony białej klasy robotniczej dla tego typu polityki, gdyż jest to polityka zgodna z jej interesem klasowym. W RPA afrykanerskie organizacje robotnicze protestowały za utrzymaniem apartheidu. Podobnie dziś większość robotników przyjmuje szowinistyczną narrację o Twierdzy Europa. Uważam, że nie ma sensu się oszukiwać, iż błędnie pojmują oni interes własny klasowy. Powinno się ich odrzucić paternalistyczny ton wobec nich i traktować ta, jak na to zasługują – jako wroga klasowego. Jeśli chodzi o to, kto jest wrogiem w kontekście degradacji środowiska naturalnego, to wcale nie sądzę, żeby był nim „zły człowiek”. Sądzę, że jest nim ogólnie jest nim cywilizacja europejska a konkretnie narody europejskie i narody krajów osadniczego kolonializmu. Należy tego wroga zniszczyć ideologicznie, gospodarczo i militarnie.

          • xztcyu 10 lat temu

            Generalnie zgoda. Pamiętajmy jednak, że Berkmana broszura z założenia jest pisana popularnie – sądzę, że podstawienie pod analizy ekonomiczne tradycji marksowskiej zmienia jej wydźwięk (ja tak ją czytałem). Nie mam uprzedzeń do maoistowskiej teorii (bardziej może do praktyk), natomiast, pomimo podobnej atrakcyjności jest historyczną tendencją proletariatu – nie przystaje moim zdaniem do tu i teraz. Jasne, że nie tylko ekonomia się liczy, żeby to skapować nie trzeba być Gramscim. Ale ostrzeżeniem jest właśnie to co raz jeszcze powtórzę, może jaśniej: jeśli nie będziemy odnosić się do produkcji (i konsumpcji, także trzecioświatowo), to gubimy klasy, gubimy zupełnie globalną wspólność konfliktów — zamieniając dyskurs na cywilizacyjno-„ludzki” dajemy prymat (u)topiom lokalnym, ale niesfederowanym, wrogim sobie — traktując kapitalizm tylko jako okrutny system w rozumieniu kulturowym gubimy kompas w jego adaptacjach rewitalizacyjnych. Pozycje rewolucyjno-syndykalistyczne są dla jednych punktem dojścia solidarności klasowej i powstania świadomości, dla innych wyjścią, dla innych jednego i drrugiego. Obawiam sią tych którzy nie wypowiadają się o produkcji. To może dobre jeśli idzie o zarzewia buntów i walk, ale słabe w samoświadomości ruchów. Jeśli doczytasz do momentu w którym Berkman definiuje rewolucję jako strajk powszechny, zrozumiesz jak sądzę o jakim problemie mówię, którego nie da się uniknąć. To nie jest utopijne, choć z pewnością pesymistyczne. Fatalnie się pisze w tej jednej linii, a piszę na szybko. Pozro

  • Redakcja2 10 lat temu

    Nie wydaje Ci się, że sukces polskiego nacjonalizmu przypięczętowuje tylko fiasko jakie poniosła strategia A-syndykalizmu w tych konkretnych realiach w jakich obecnie żyjemy?

  • redakcja2 10 lat temu

    odpiszę na twoje uwagi, ale dopiero w sobotę. pozdrawiam

    • @komunista 10 lat temu

      czekamy na uwagi

  • Redakcja2 10 lat temu

    „Napierdalanie w syndykalizm”. A czemu syndykalizm miałby być wyjęty spod anarchistycznej krytyki? Czy ta ideologia jest jakąś świetą krową z która nie można dyskutować? W polskim światku A przywykło się uważać, że tak właśnie jest i choćby dlatego warto poruszyć tę skostniałą magmę, która od wielu lat jest już niczym więcej jak tylko powtarzanie wyświechtanych haseł o „klasie pracującej”. Niestety klasa pracująca jakoś ma to w nosie. Zajęta jest dupczeniem się na targowisku próżności ponowoczesnego kapitalizmu. Stoimy na stanowisku, że krytyka, spór i konflikt są twórcze, niszczą okrzepłe dogmaty i zmuszają ludzi do zweryfikowania swoich postaw i poglądów wyznawanych często na zasadzie biernego kopiowania tego co reprezentuja dana grupa z jaką się ktoś identyfikuje. To że coś kiedyś zadziałało nie znaczy że będzie uniwersalnie działało bez względu na czasy i epokę. Syndykalizm miał swoje 5 minut w czasach wielkich ruchów robotniczych, gdy polityczny kształt Europy jeszcze się krysytalizował a na scenie dziejów zmagały się dwie wielkie wizje przyszłości: kapitalizm i komunizm. Dziś mamy zupełnie inną sytuację. Swój pogląd na masy i zjawę klasę pracującej przedstawiałem już w kilku tekstach, nie widzę sensu tego powtarzać. Fakty są proste: 15 lat umizgiwania się polskich anarchistów do robotników kończy się podwójnym fiaskiem: anarchiści zamienili się w związkowców i socjalistów oraz sami wyrwali sobie kły i pazury. Co by nie mówić 15 lat dreptania w pokojowych demonstracjach i obgłaskiwania się wirtualnymi bajkami o rewolucji przy zupełnym cofaniu się przed jakąkolwiek konfrontacją, zupełnie wykastrowało ich z radykalizmu i bojowości. W efekcie faszyści od kilku lat bezkarnie terroryzują nasze środowisko a ludzie pokładli uszy po sobie i masturbują się na fanpejdżach FB. Dopiero nowe, młode pokolenie anarchistów, które zerwie ze złymi nawykami, może zmienić ten stan rzeczy.

    • pwrtyyyyyy 10 lat temu

      Tak samo (a może i bardziej) ludzie oleją niszczycieli bankomatów i też gówno z tego wyjdzie. Czy ty redaktorze zrobiłeś chociaż jedną akcje bezpośrednią do których tak nawołujesz? bo jakoś o żadnej nie słyszałem.Anarchosyndykalizm nie jest świętą krową wręcz prosi się o krytyke – konstruktywną krytyke nie typowe nastawienie anty które uprawia mainstream posługując się burżuazyjną retoryką. Druga rzecz: dlaczego jesteście wrogo nastawieni do syndykalizmu a popieracie/reklamujecie na swojej stronie partie o poglądach marksistowsko-leninowskich? czy to nie jest hipokryzja? Czy może wojna ideologiczna się kończy jeżeli taki partyjniak rozjebie bankomat czy chwyci za broń?? Nie najeżdzam na was bo popieram idee tej strony i regularnie ją czytam ,ale takie coś mnie razi. ps: chyba ,ze to zemsta na zsp za to ,że na cia.media.pl nie publikują waszych tekstów?

  • Redakcja2 10 lat temu

    Mnie osobiście (i nie wypowiadam się tu w imieniu całej redakcji) nie interesują „ludzie” czy „klasa pracująca” tylko jednostki które czują i myślą podobnie jak ja. Nie mam ambicji nawracania mas na Anarchizm, bo coś takiego jest niemożliwe. Masy nie chcą Anarchii tylko sytego brzucha. Dlatego była, jest i będzie ona ścieżką szlachetnej mniejszości buntowników. Nie mam nic przeciwko współpracy z syndykalistami, którzy dostrzegają polimorfizm walki a insurekcjonistów uznają za swoich towarzyszy.Jedyni polscy syndykaliści których bezwzględnie nie akceptuję to redakcja cia/zsp.
    Nie jest prawdą, że nie publikujemy nic związanego z tym nurtem. Odnosimy się do niego po prostu dopiero w tym momencie gdy nabiera on bojowości i krzyżuje się z Insurekcją. Przykładem tego są nasze tłumaczenia dotyczące Walki Rewolucyjnej(WR), której cele są jak najbardziej anarchosyndykalistyczne. Niestety, ale od dłuższego już czasu ta grupa zniknęła z naszej strony – z braku czasu na tłumaczenia. A szkoda. Dla mnie priorytetem są jednak nihiliści, bo ich język i sposób myślenia wydaje mi się ciekawszy od analiz ekonomicznych. Jeśli ktoś chciałby, aby bojowy syndykalizm pojawiał się na GwO zapraszamy do współpracy. Jest co tłumaczyć na temat WR, pomożemy, doradzimy i oczywiście opublikujemy.
    Problem z syndykalizmem jako ideą polega jednak na tym, że cechuje go to samo kolektywistyczno-socjalistyczne myślenie co marksistów. Tymczasem pierwotną istotą Anarchii jest jednostka idąca pod prąd społecznym modom, obyczajom, mentalności, innymi słowy buntownik występujący przeciwko skonformizowanemu stadu. Teoretyczny konflikt indywidualizmu z syndykalizmem jest więc nieunikniony. Żeby zrozumieć myślenie tego pierwszego trzeba umieć zakwestionować część założeń tego drugiego. Tu jednak nie chodzi tylko o spór teoretyczny. Gdy część anarchistów (np. we Włoszech) zaczęła sięgać po akcję bezpośrednią spotkali się z odrzuceniem i ostrą krytyką właśnie ze strony społecznej mentalności anarchistów związkowych, którzy uważali że zniechęci to społeczeństwo do ich ugodowej pracy u podstaw. Wybacz ale nie będę w tym momencie tłumaczył taktyki insurekcjonizmu. Jest sporo tekstów na ten temat na naszej stronie, (np.„Konieczność nagłego ataku” – Nicola Gai) wiele z kwestii o które pytasz opisaliśmy też w wywiadzie jaki ukazał się w nowym Innym Świecie. Ponieważ nie jesteśmy sekciarzami, ze swojej strony mogę Ci obiecać, że jeśli zbierzesz do kupy swoje przemyślenia i opiszesz je w czytelny sposób to zamieścimy je na naszej stronie. Pozdrawiam!

    • dfghjk 10 lat temu

      Każdy nurt anarchistyczny łączy właśnie radykalnie pojmowaną wolność jednostki z uwolnieniem wszystkich (trochę po buddyjsku, albo wegańsku – idealistycznie). Anarchosyndykalizm tym wyróżnia się na tle innych doktryn, że daje konstruktywne modele uspołecznienia i przejmowania świata zawłaszczanego przez kapitalistów teraz. Jest nurtem, który ma pewien rozbudowany plan społecznego przejęcia. W ten sposób – także jako anarchokomunizm – definiuje też sytuację rewolucyjną, dla której kurzawa uliczna jest tylko symptomem zmian, do ktorych doprowadza się w miejscach pracy. Nie jest przy tym jak program leninowski robociarstwem i chłopomanią z komitetem centralnym. Jeśli pojawia się zupełnie inna tradycja myślenia/działania, mająca swoje korzenie w propagandzie czynem, to niech nie szuka tła dla odróżnienia i obryzgania w syndykalizmie, a w tym co jest celem atakow – konsumpcjonizmie, fetyszyzmie towarowym i egozimowi, który alienując sprawia, że układ trwa. To oczywiście tylko apel o możliwą wielość taktyk, bez nieprzemyślanej krytyki tej wielości, implikującej jedno ważne z jakiegoś powodu rozwiązanie.

      • Marchewa 10 lat temu

        Anarchosyndykalizm ma przede wszystkim to do siebie, że całkowicie oddzielił się od codziennego doświadczenia dzisiejszej młodzieży. Związki zawodowe, ruch pracowniczy, praca. Widziałeś statystyki bezrobocia chociażby w krajach UE ? Coraz więcej młodych ludzi jest pozbawionych szansy na pracę, a co ważniejsze duża ich część nie godzi się już na podsuwany model zaiwaniania 8h na pensję, która ledwo daje ci związać koniec z końcem. Na zachodzie rozwija się pokolenie, które gardzi pracą. Nie ma szans na normalną przyszłość i swojego miejsca w ramach systemu. W ich rękach spoczywa potencjał, o którym nie śniło się żadnemu współczesnemu ruchowi pracowniczemu. Aha, i nigdynie widziałem żeby redakcja tej strony bezpodstawnie atakowała ogólnie pojęty anarchosyndykalizm, ale widziałem teksty wytykające szkodliwe elementy tego nurtu.

        • xztcyu 10 lat temu

          Faktem jest powstanie nowej strategii walki o pracę i z pracą. Nie da się tego wykoncypować. Masowość i popularność medialna oburzonych zmieniła formy protestów w Hiszpanii (nie w zakładach a na mieście, przez co obejmuje różne sektory pracowników_nic najemnych, także bezrobotnych i pracujących na czarno). Sądzę, że włączając się w struktury syndykalistyczne anarchiści innoprzymiotnikowi mają większe szanse na realizację także swoich strategii i pchnięcia rzeczy na przód. Nikt nie mówi, że jest zajebiście. Nie jest. Ale nie jest to „wina” syndykalizmu, zwł. radykalnego. Nie sądzę byśmy tamowali gniew ludzi, jeśli o takie prztyczki chodzi.

  • ! 10 lat temu

    Konstruktywne modele naprawdę nie grają w tej sytacji żadnej roli, ponieważ dla ludzi jedynym konstruktywnym modelem, na który świadomie się decydują jest kapitalizm i konsumpcja. Wydaje Ci się, że trzeba ludziom otworzyć oczy ale to chrześcijańska mrzonka. Ludzie rozumieją w jakim świecie żyją i się na niego zgadzają. Ale do tego strach się przyznać przed samym sobą komuś w czyjej głowie masy są jednorodną uciskaną większością czekającą na wyzwolenie.

  • ! 10 lat temu

    Syndykalista po dojściu do takich wniosków jest skołowany. Z kim tu w takim razie zrobić rewolucję? Ano z samym sobą i sobie podobnymi – odpowie nihilista. Nie w imieniu klasy ale we własnym. A Ja i mnie podobnie to co, nie społeczeństwo?

    • xztcyu 10 lat temu

      Myślę, że opisujesz jednak marksowskiego dogmatyka ze spiętymi pośladami i fetyszystę mas w jednym.