Grecja: List z podziemia anarchisty Giannisa Mihailidisa

W związku z przypisywaniem mi udziału w incydencie na greckiej Wyspie Paros.

Krótka opowieść o mojej nielegalności…

Postanowiłem napisać ten list, ponieważ Narzędzia Masowego Kłamstwa (media) przypisują mi ostatnio udział w morderstwie donosiciela, do jakiego doszło podczas rabunku na Paros. Piszę więc przede wszystkim z intencją odebrania władzy monopolu na komentowanie tych wydarzeń, przynajmniej w kwestii mojej osoby i moich własnych wyborów.

Oczywiście, gdy piszą o mnie jako kimś „bezwzględnym”, ogarnia mnie gniew na myśl o każdym małym i służalczym dziennikarzynie, który nauczył się w swojej pracy pełzać i wykonywać polecenia szefów. Bezwzględni są ci, którzy reprodukują kłamstwa, zdolne zniszczyć człowieka. Dlatego przerywam milczenie i zabieram głos, mimo, że w stanie nielegalności, cisza zdecydowanie bardziej pomaga ukrywać się i przemieszczać. Nie chcę jednak wypowiadać się fragmentarycznie, ani kreować się na ofiarę, dlatego zabiorę głos w sposób całościowy.

Pozwólcie zatem, że powiem coś o sobie…

Jako anarchista zdecydowałem się na uczestnictwo w każdej formie walki, zdolnej popularyzować insurekcję oraz opór przeciwko władzy, w sposób zgodny z moimi najlepszymi umiejętnościami, od działań publicznych podczas demonstracji, wieców etc. po partyzanckie formy bezpośredniej insurekcji. Odkąd doświadczyłem przemocy ucisku, zrozumiałem, że przemoc jest wrodzoną i nieodłączną częścią anarchistycznej walki. Abstrahując od wszystkich filozoficznych analiz przemocy, sama rzeczywistość uświadamia nam, że każda stanowisko non-violence jest w najlepszym razie przejawem hipokryzji, gdyż oznacza zgodę na przemoc władzy. Przemoc, która rzecz jasna nie jest po prostu tylko widocznym uciskiem, ale rozciąga się w swoim szerokim spektrum od różnych ukrytych jej form po masowe rzezie ludzi, urodzonych w złym miejscu i w niewłaściwym czasie.

Ci, którzy prezentują mnie jako krwiożerczego kryminalistę sami są obrońcami morderczego porządku panującego na świecie. Są adwokatami dzikiej kapitalistycznej dominacji, wzniesionej na krwi i cierpieniu ludzi oraz zwierząt, eksterminacji natury, na dominacji, jaka kryje się za lśniącymi oknami biurowców i modnie wystrojonymi yupiss, za obrazami spektaklu.

Dzięki temu uświadomiłem sobie, że jednym z celów walki jest również organizacja akcji wyzwoleńczych, przy użyciu przemocy…

Włączyłem się zatem w organizowanie struktur i działań partyzanckich, postanawiając razem z innymi bliskimi towarzyszami stanąć po stronie poszukiwanych towarzyszy z Konspiracyjnych Komórek Ognia, gdy opublikowano za nimi listy gończe. Nawiązaliśmy wówczas ze sobą związki solidarności i współpracę, zaczynając od dyskusji na temat strategii rewolucyjnej i sposobów rozpowszechniania idei anarchizmu, a także wymiany wiedzy technicznej i wsparcia technicznego podczas akcji. Nie należałem do organizacji, nie identyfikowałem się w pełni ze stanowiskiem Konspiracji (…)

Wybrałem więc udział w innym rewolucyjnym kolektywie, o którym nie chcę teraz mówić, aby nie dostarczać wrogowi informacji. Kolektyw ten wypowiada się samemu, nie ma więc potrzeby, żebym w tym momencie wspierał go własnym podpisem. Decyzja, by wesprzeć towarzyszy działających w konspiracji, decyzja z której pozostaję dumny, doprowadziła do mojego zejścia do podziemia wspólnie z moimi towarzyszami Dimitrisem Politisem oraz Teofilosem Mavropoulosem, jak również innymi, którzy do dziś pozostają „anonimowi”. Zrobiliśmy to pod wpływem represyjnej operacji przeciwko K.K.O. jaka miała miejsce w Volos ( przypadkowo nastąpiła kilka dni po moim symbolicznym ataku na parlament with an arrow i moim aresztowaniu). Pozwólcie, że opowiem o tamtych dniach.

To była wielka strata.
Nie tylko dlatego, że zmieniło to moje życie, jakie dotąd znałem, ale również dlatego, że był to katastrofalny cios wymierzony w ważną i wzorową strukturę rewolucyjną, posiadającą zdolność częstych i groźnych uderzeń we władzę. Organizację, wyrażającą dyskurs, umacniający szerokie propagowanie działania oraz rewolucyjnej optyki anarchistycznej. Aresztowania nie powstrzymały jednak działań partyzanckich, nie powstrzyma ich blokada jednego ze strumienia tej rzeki.

Władzy udało się ostudzić płomień akcji rewolucyjnej jedynie na chwilę. Płomień ten nie zgaśnie nigdy, dopóki istnieją ludzie buntujący się przeciwko każdej władzy. Tak długo jak istnieją idee uzbrojone w działania. Zacząłem odczuwać brak towarzyszy z którymi dzieliliśmy te same marzenia, dręczyło mnie uczucie związane z tym, że stali się zakładnikami – coś z czym nie miałem okazji wcześniej się mierzyć, dopóki nie doszło do atak gliniarzy w Volos, aresztowania Panagiotisa Argirou i Gerasimosa Tsakalosa w sprawie listów-pułapek wysłanych do ambasad oraz późniejszych aresztowań 4 osób w Salonikach i zatrzymania Mihalisa Nikolopoulosa. Tego uczucia nie da się opisać, można je jedynie przeżyć. Pod jego wpływem człowiek przysięga sobie, że zrobi wszystko by uwolnić braci zamkniętych w celach.

W tamtych dniach, gdy desperacko starałem się pozostać wolny, by móc kontynuować walkę, zrozumiałem, co znaczy czuć się jak zwierzyna łowna. Odbudowując bazę dla naszego dalszego życia w stanie nielegalności, początkowo w oparciu o minimum struktur, ale za to z silnymi i oddanymi towarzyszami, niewieloma, ale o wielkim duchu. Byliśmy teraz sami przeciw państwu, przeciwko tysiącom gliniarzy i skurwysynom z sił antyterrorystycznych, które powiązane są z tajnymi służbami najpotężniejszych państw świata. Mając na karku wszystkich tych polujących na nas bastardów, nauczyliśmy się jak ich unikać, jak wędrować i jak się samofinansować. Kolejnym ważnym momentem była walka jaką stoczył z glinami nasz brat Teofilos Mavropoulos w dzielnicy Pefki. Nie ujawnię żadnych informacji na temat tego czy uczestniczyłem w tamtej strzelaninie.

Co pozostaje naprawdę ważne to ekstremalnie braterska i waleczna postawa Teofilosa, który broniąc się jednym jedynym pistoletem stawił samotnie opór dwóm uzbrojonym glinom. Oznaczało to jeszcze jedną osobę w walce poza murami wiezień, ale również zapobiegło kolejnemu pieprzonemu aresztowaniu, niwecząc jeszcze jedno zwycięstwo policji w walce z nami. Mam nadzieję, że połamane wówczas kości gorliwych poddanych reżimu nadal bolą…

Kolejny z naszych braci stał się zakładnikiem w celach demokracji, słabliśmy, na nowo doświadczając straty jeszcze jednego towarzysza… Kryła ona jednak w sobie zwycięstwo, ponieważ Teofilos się nie poddał. Odrzucił kompromis z rozkazami władzy, co zakończyło się starciem. Takie zdarzenia odciskają silne piętno, pozostawiają wkład wnoszony przez każdą krwawą walkę, stoczoną między rewolucjonistami a ich prześladowcami. Najważniejsze jednak, że nasz brat wciąż żyje. Jeszcze jeden z naszych, tam, wewnątrz murów, co wzmacnia pragnienie ataku na więzienia oraz to, co uosabiają.

I właśnie gdzieś tutaj rozpoczyna się brudna gra policji, gdyż najprawdopodobniej przełożeni glin zrozumieli, że nie uda im się nas podejść. Uruchomili więc przecieki fałszywych informacji do mediów, przypisując nam udział w akcjach w których nie uczestniczyliśmy i w których nie mają na nas żadnych dowód.

Z jakiegoś powodu zależy im by tak postępować, sądzą iż uda im się zmanipulować „opinię publiczną” i skierować ją przeciwko nam. Nie chodzi po prostu o to by nas schwytać, chcą nas oczernić. Dlatego atak zapalający w metrze, w którym nikt nie został ranny, ani nie mógł zostać, prezentują jako ślepy atak terrorystyczny. I wplątują w tę sprawę nasze nazwiska. Nie czułem wówczas potrzeby, aby wyjaśniać moje stanowisko, mimo, że nie miałem z tym nic wspólnego, ponieważ nie była to akcja, którą bym popierał. Rzeczywistość jest taka, że nie zgadzam się z wieloma rzeczami tyczącymi się rewolucyjnej organizacji „Ruch 12 Grudnia”, która wzięła odpowiedzialność za atak w metrze, a mój stosunek do niej jest w gruncie rzeczy istotny tylko dla moich towarzyszy, nie dla moich wrogów. Zdawałem sobie jednak sprawę, że skoro poszukują mnie za udział w organizacji podkładającej bomby to mogę być również podejrzewany o coś w tym stylu.

Teraz jednak brudna gra gliniarzy przybrała tragiczne rozmiary. Oskarżają mnie o morderstwo, jako współsprawcę napadu w Paros. Znów przeinaczają rzeczywistość, mówiąc o ataku na przypadkowego obywatela i inne bzdury nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. Ciągłe podkreślanie profesji jaką zajmował się zabity mężczyzna stwarza wrażenie, że rabusie zastrzelili go, ponieważ był taksówkarzem (!), a nie dlatego, że starał się powstrzymać ich ucieczkę, co bez wątpienia było przyczyną strzału. Nie mówi się już natomiast ani słowa o politycznej tożsamości zastrzelonego, który był zwolennikiem junty. Oczywiście komentuję tu pewien obraz, jaki wyłania się z tego co mówią dziennikarze, nie było mnie tam, więc nie mam pewności co zaszło. Staram się więc zachować  pewną rezerwę.

Nie przeszkadza mi to rzecz jasna w ocenie roli, jaką odegrał tamten donosiciel. Nie wspominając o fakcie, że o to zabójstwo oskarżają właśnie mnie. Posunęli się do tego, że publikują moje fotografie, a na zdjęciach z napadu wskazują, który z napastników to ja! Przedstawiają moje zdjęcię (…) z placu Syntagma (And then on the top they show my photo with the bow and arrow in Syntagma square.). Manipulują opinią społeczną. Dzięki takim technikom zdolni są wykreować i narzucić każde kłamstwo, podtrzymujące ich panowanie nad ludźmi. Takie newsy oglądają później donosiciele, tacy jak Dimitris Mihas, pragnący zostać bohaterami i gdy nadarza się okazja poświęcają się, by służyć prawu i porządkowi.

Nie mówię o tym dlatego, że chciałbym ratować własną skórę. Prawda jest taka, że muszę to wykrzyczeć, bo jeśli im pozwolę, powiedzą cokolwiek zechcą i na końcu zostanę oskarżony o wszystko, na co tylko będą mieli ochotę.

Nie zamierzam się wypierać tego za co naprawdę ponoszę odpowiedzialność. Nie wyrzekam się mojej uczciwości i z pełną pasją bronię stanowiska, że to, co rewolucjoniści mówią w swoich publicznych wypowiedziach nie może być kłamstwem. Po prostu dlatego, że pokusa definiowania wypowiedzi przez pryzmat linii własnej obrony w ramach instytucji (rzecz zrozumiała do pewnego stopnia), prowadzi do podważenia naszej uczciwości (nie względem glin i sędziów, ale tych, którzy chcą nas słuchać). W efekcie, nasz dyskurs traci swą rewolucyjną wagę i zostaje po prostu techniką obrony sądowej. A ostatecznie rewolucjonista traci swoją wiarygodność.

Gdy dowiedziałem się o rabunku na Paros, moja dusza instynktownie stanęła po stronie sprawców. Chcę wierzyć, że gliniarze nie zdołają ich schwytać. Czytam artykuły, że są na ich tropie, uważam jednak, że „to bzdura, tak wiele razy mówili to samo o mnie, podczas gdy nie była to prawda. Tak naprawdę, na poważnie mieli mnie tylko raz, a dziennikarze wówczas zamknęli gęby. Zapewne chodzi im o wprowadzenie w błąd…”

Jest wiele rzeczy o których chciałbym napisać w tym liście, muszę się jednak cenzurować, gdyż zawsze istnieje zagrożenie, że wróg wyciągnie z tego pewne wnioski, które pomogą mu w wojnie z nami. Być może w przyszłości nadejdzie czas, gdy nie będzie to miało już takiego znaczenia i wtedy będę mógł powiedzieć także i o innych sprawach.

Ważna dla mnie jest także historia towarzysza Tasosa Teofilou, (na zdjęciu) aresztowanego w tej samej sprawie. Nie znam go osobiście, ale czytając jego teksty widzę, że jest przyzwoitą osobą. Nie wierzę w to, co mówią gliny, będę ufał każdemu publicznemu tekstowi Tasosa. Bez względu na wszystko Tasos potrzebuje teraz naszej solidarności, nie pozwólmy by wokół jego zatrzymania zapadła cisza. Przekazuję mu braterski uścisk, „trzymaj się twardo towarzyszu”. Kończąc, chciałbym przekazać wyrazy miłości moim braciom od których oddzielają nas więzienne mury, Teofilosowi, członkom Konspiracji, 3 z Salonik i Ramiemu, którzy zawsze wysoko wznoszą flagę wojny rewolucyjnej i nigdy się nie poddają. Ich bezkompromisowa walka przeciw upokarzającemu przeszukaniu intymnych części ciała (prowadzona też przez innych towarzyszy, którzy już wyszli) kosztowała ich wiele dni izolatki, kar dyscyplinarnych i wyczerpujących strajków głodowych.

Bitwy jakie podejmują w obronie godności zawsze dają motywację do działania.
Najlepszym dowodem tego, że walka trwa również w więzieniu są zarówno dynamicznie rozwijający się opór wobec przeszukań ciała, jak również podejmowane próby ucieczek z więzienia, rabunek własnej wolności z rąk państwa przy pomocy noży i spluw, czego przykładem jest próba ucieczki członków KKO i Teofilosa Mavropoulosa z Koridallos. Na koniec, najcieplejsze pozdrowienia dla wszystkich anarchistów, bojowników i nieposłusznych więźniów, a także ukrywających się towarzyszy z całego świata.

CZEŚĆ POLEGŁYM W REWOLUCYJNEJ WOJNIE
O rewolucję i anarchię
INSUREKCJA TERAZ I ZAWSZE

Z mojej nieznanej kryjówki

– Giannis Mihailidis

Dyskusja